lipca 20, 2022

O wolnym badaniu Pisma Świętego




Na rynku wydawniczym mnożą się przekłady Pisma Świętego. Często reklamowane są jako "tłumaczenia niezależne od interpretacji KK", albo zwyczajne "wolne". Przeciętny czytelnik nie orientuje się, że tajemniczo zwany "nowy przekład dynamiczny", reklamowany jako właśnie "wolny" od wypływów KK jest niczym innym jak właśnie interpretacją Pisma Św., tylko heretycką (tym bardziej, że w tym samym wydawnictwie można nabyć jeszcze przekład katolicki, a nawet przekład katolicki w tłumaczeniu ks, Jakuba Wujka). Zachęcanie wiernych do swobodnej interpretacji Pisma Św. nie jest już nowością, publikacje rozważań pod wpływem czytania Pisma Św. przez osoby świeckie, bez konkretnego przygotowania (dziś swoje rozważania może wydać praktycznie każdy), dostępne są nawet w wydawnictwach katolickich. W tym całym zgiełku informacyjnym odnalazłam piękny artykuł, który zamieszczam poniżej w całości! Głos rozumu i roztropności oświecony wiarą w kwestii studiowania Pisma Świętego z 1947 roku! Do lektury Pisma Świętego niezmiennie zachęcam i polecam gorąco Biblię Nawarską, wraz z komentarzem do Pisma Św., napisanym przez samych Ojców Kościoła. 

Przyjemnej lektury!


Posłaniec Serca Jezusowego, luty 1947r. s. 54-57

SEKTY W POLSCE

WOLNE BADANIE PISMA ŚWIĘTEGO
 

Największy wstęp

Ze wszystkich sposobów propagandy, jakich tak używają "Badacze Pisma Św.", jak inni sekciarze, żaden nie jest tak podstępny i oszukańczy jak ten, że ci agitatorzy wszystkie swoje twierdzenia popierają zdaniami Pisma Świętego, które trzymają w ręku lub nawet częściowo umieją na pamięć. Głoszą, że tylko oni je dobrze rozumieją, bo je swobodnie badają, niezależnie od tłumaczenia Kościoła, który miał je rzekomo sfałszować. 

Nie jednemu słabemu w wierze i mało znającemu Pismo Święte, przychodzi wtedy myśl: a może rzeczywiście mają oni rację? Zaczynają przysłuchiwać się tym tekstom wypowiadanym przez sekciarzy i tracą głowę. A którzy są mocniejsi w wierze i rozumieją, czym ta śpiewka pachnie, nie wiedzą często, co na to odpowiedzieć i jak naprawdę myśleć. 

Jak się rzecz ma w istocie?

W istocie ma się rzecz tak, że z Pisma Świętego można udowodnić wszystko, co się tylko chce udowodnić, jeżeli się jego zdanie bierze wyrwane z całości, albo się im nadaje znaczenie, którego nie mają, albo co powiedziane jest w nim przenośnie, tłumaczy się dosłownie, a to co trzeba rozumieć dosłownie, tłumaczy się przenośnie itd. 

W ten sposób postępując można udowodnić zdaniem Pisma Świętego, nawet to, że... nie ma Boga. Ze Słowa Bożego można udowodnić, że nie ma Boga! Oto wyraźnie jest napisane w Piśmie Św., Psalm 13, wiersz 1: "Nie ma Boga". I oto masz zburzoną całą wiarę na podstawie Pisma Św., na którym się wiara opiera. Wszystko w gruzach!

Taki wniosek mógłby wyciągnąć, kto by brał zdania Pisma Św. wyrwane z całości. Kto mądry, zobaczy, jak tam rzeczywiście to zdanie wygląda, jaki jest kontekst, czyli jakie zdania są w sąsiedztwie. Zobaczy i odetchnie z ulgą: przed tym zdaniem "Nie ma Boga" znajduje się zdanie, które zupełnie zmienia całą sprawę. Napisane jest: "Rzekł głupi w sercu swoim: nie ma Boga". Ach to zupełnie co innego! To zupełnie nie przeczy istnieniu Boga, ale przeciwnie, mocno je wypowiada. Któż to widział, wyrywać parę słów z tekstu i nimi coś udowadniać!

A tak właśnie postępują sekciarze. Wyrwie parę słów, czy zdań z Pisma Św., bez oglądania się na to, co jest w sąsiedztwie, albo w innych miejscach Pisma Św. i nimi macha, strasząc, że tak mówi Bóg lub Chrystus, albo jaki prorok. Bądźcie spokojni, zachowajcie zimną krew.

Albo znowu biorą dosłownie to, co jest napisane w przenośni. Tak w Piśmie Św. jest zdanie: " Z bojaźnią i z drżeniem zbawienie wasze sprawujcie (Filip. 2,12), zdanie dobrze znane wszystkim katolikom. Otóż znaleźli się sekciarze, którzy wzięli to wyrażenie "z drżeniem" dosłownie, Mówią: żeby się zbawić, trzeba drżeć ze strachu i lęku przed Bogiem, bo tak uczy Pismo Św.". I rzeczywiście drżą, trzęsą się na modlitwie w swoich zborach, że aż ludzie ciekawi idą, żeby się przypatrzyć temu śmiesznemu widowisku. A sektę tę nazwano w Ameryce "Shakers", czyli "trzęsący się" i oni sami do tej nazwy się przyznają.

Kiedy indziej znowu przeciwnie: co rozumieć trzeba dosłownie, oni samowolnie tłumaczą przenośnie. Pan Jezus powiedział, wziąwszy chleb do ręki: "To jest ciało moje" (Łk. 22,11) i my wiedząc o Jego wszechmocy wierzymy, że przemienił chleb w swoje Ciało, tak jak zapowiedział to w Kafarnaum: "A chleb, który ja dam, jest ciało moje, które ja dam na żywot świata" (Jan 6,51). Takie rozumienie potwierdzają inne miejsca Pisma Św., np. słowa Św. Pawła: "A tak ktobykolwiek jadł ten chleb, albo pił kielich Pański niegodnie, będzie winien ciała i krwi Pańskiej" (I Kor. 11,27).

Tymczasem wszyscy sekciarze: bez wyjątku wszyscy: nie, te słowa trzeba brać przenośnie. Trzeba je tłumaczyć: "To znaczy ciało moje", "to jest symbolem, znakiem ciała mojego" a nie samym ciałem - Więc komu wreszcie mamy wierzyć bardziej: słowom prostym, jasnym Chrystusa i tłumaczeniu ich, danemu przez św. Apostoła Pawła, czy słowom i tłumaczeniom "badaczy"? Kto tu ma słuszność? I kto zasługuje na wiarę?

Lub wreszcie biorą jakieś teksty, które mają zupełnie inne znaczenie, jak widać z kontekstu, i do kogo innego się odnoszą, i nadają im swoje znaczenie i odnośnie. Tak np. są słowa w Piśmie Św.: "Badacież Pisma (czasem sekciarze piszą: badajcie Pisma!), bo się wam zdaje, że macie w nich żywot wieczny. ... (Jan 5,39). Otóż twierdzą, że Pan Jezus wyraźnie poleca badać Pismo Św., czyli jakby ustanawia "badaczy". A tymczasem zapominają, że te słowa powiedział Zbawiciel nie do swoich uczniów a do faryzeuszy. Wyrzucał im, że badają niby Pisma (tak jak sekciarze dziś), a nie mogą w nich wyczytać Chrystusa. Wcale na tym miejscu nie kazał "badać" Pisma Św. na sposób "badaczy".

Mówią jeszcze, że Kościół sfałszował Pismo Św. , pozmieniał przykazania Boże. Oto bowiem w rozdziale 20 Księgi Wyjścia, wiersz 4-6 mówi Pan Bóg: "Nie uczynisz sobie obrazu rytego, ani żadnej podobizny..." itd. - i to jest drugie przykazanie Boskie, a dopiero trzecie brzmi: "Nie będziesz brał imienia Pana Boga twego nadaremno". Kościół to drugie opuścił i czci obrazy i podobizny. Także zmienił trzecie (w Piśmie Św. czwarte): pamiętaj, abyś dzień sobotni święcił", a Kościół mówi: "dzień święty". A dziewiąte rozbił na dwa.

Tymczasem Kościół wcale Pisma Św. nie sfałszował, słów tych nie usunął, drukuje je także w swoich wydaniach Pisma Św., można się o tym przekonać. W katechiźmie zaś i w pacierzu nie każe mówić tych słów o obrazach (należących do I przykazania, a nie będących osobnym przykazaniem), bo dzisiaj nie są one aktualne. Pan Bóg wtedy je powiedział, żeby ustrzec Żydów od bałwochwalstwa - dziś niebezpieczeństwa bałwochwalstwa nie ma. Nikt nie sądzi, że obraz Chrystusa jest samym Chrystusem. Te słowa byłyby więc dziś niepotrzebne. Podobnie gdzie dziś Kościół w dziewiątym przykazaniu nie nakazuje wspominać: "ani wołu, ani osła" (u nas dziś kto go ma?), ale mówić krótko: "ani żadnej rzeczy...". I postępuje w tym rozumnie.

Co do dnia "sobotniego", to już było wyjaśnione w numerze grudniowym. Powtarzamy jeszcze raz: nie wszystko, co obowiązywało w Starym Testamencie, obowiązuje dzisiaj. Obowiązują przykazania moralne, nie obowiązują obrzędowe, lub właściwe tylko tamtym czasom. "Nie jesteśmy pod zakonem (starym), ale pod Łaską (Chrystusową)" mówi Św. Paweł (Rzym 6,14). Albowiem zakon miał tylko "cień przyszłych dóbr, a nie sam obraz rzeczy" (Żyd. 10,1).

Ale czy to rozumieją "badacze"? Oni tkwią jeszcze w Starym Zakonie, w cieniu, i Nowy Starym zaciemniają, a oba tłumaczą po swojemu, zaciemniają tylko w głowach ludziom. Nic dziwnego. To tylko Kościół otrzymał Ducha Świętego, by należycie wyjaśniać Pismo Święte, a nie sekciarze. 

Największy ich błąd

Największy ich błąd jest w tym, że zabierają się do rzeczy, do której nie dorośli. 

Pismo Święte jest księgą najmądrzejszą, ale i najtrudniejszą na świecie. Inne książki mówią o rzeczach ziemskich, dostępnych, pisane są przez ludzi nam współczesnych, a i tak jeszcze są często trudne do zrozumienia i nie fachowy człowiek niewiele zrozumie z książki napisanej przez uczonego fachowca, jeśli sam nie ma odpowiedniej nauki i przygotowania. Cóż dopiero mówić o Piśmie Św., które traktuje o rzeczach Bożych, wzniosłych, a głębokich, dla rozumu mało przystępnych, a pisane było przed tysiącami lat, przez ludzi natchnionych przez Boga, żyjących w innych warunkach, w innych zwyczajach. W dodatku pisane było w językach nam obcych: w hebrajskim, aramejskim i greckim, którymi teraz już nikt nie mówi (bo nawet Żydzi mówią innym hebrajskim niż tamten dawniejszy i Grecy dzisiejsi to samo).

Ileż tu trzeba nauki, przygotowania, ślęczenia, żeby te księgi święte choć jako tako zrozumieć. A  jeszcze i po wszystkich naukach i przygotowaniach (jakie mają np. księża) nie wszystko się tam dobrze rozumie, są miejsca niejasne, niedostępne, tajemnicze, że tu rozum ludzki sam nic nie poradzi. Taki wielki umysł jak św. Augustyn, żyjący w IV wieku, blisko czasów Chrystusowych, wyznawał z pokorą po długim zgłębianiu Pisma Św., że więcej jest w nim rzeczy, których nie zrozumiał, niż takich, które zrozumiał. A św. Hieronim, jemu współczesny, który całe życie strawił na zgłębianiu Ksiąg świętych i zamieszkał w tym celu w Ziemi Świętej, w Grocie Betlejemskiej, znał doskonale język hebrajski i grecki - i on wyznawał swoją niemoc w zrozumieniu słowa natchnionego. A taki "badacz" jakiś lub adwentysta czy inny ma prawo chełpić się, że on dopiero zrozumiał dobrze Pismo Święte i on tylko uczy prawdy? - Głupszy jeszcze ten, kto mu wierzy...

Sam Piotr św., głowa Apostołów, który trzy lata nie odstępował swojego Mistrza, słuchając Jego nauk, z ust Jego własnych i który otrzymał pełnię Ducha Świętego w dzień Zielonych Świąt, pisze w swoim liście II r. 3, w. 16, mówiąc o księdze listów Św. Pawła: "Są tam niektóre rzeczy trudne do zrozumienia, które nieuczeni i niestateczni wykręcają, jako i inne Pisma (tj. Starego Testamentu), na swoje własne zatracenie" - jakby widział naszych "badaczy" przekręcających Pismo Św. 

Bo rzeczywiście ta trudność Pisma Św. sprawia, że jeżeli ktoś chce je własną swoją głową rozeznać, wpada tylko w błędy niezliczone, do których utrzymania musi wtedy wykręcać inne teksty święte "ku swemu własnemu zatraceniu" i ku obałamuceniu i zatraceniu wielu, tak jak on "nieumiejętnych" i "niestatecznych", którzy nie mogą ustać na gruncie prawdy. 

"Wszyscy heretycy - mówi św. Augustyn - sądzą, że idą za Pismem Św., a oni idą raczej za swoimi własnymi błędami".

I jeszcze: "Nie skąd inąd zrodziły się herezje i różne nauki przewrotne, usidlające dusze, jak tylko stąd, że Pismo Św. dobre - rozumiane jest niedobrze - i co w nim źle zrozumiano, lekkomyślnie i zuchwale się głosi"

ks. Stanisław Bajko T. J.

Posłaniec Serca Jezusowego, luty 1947r.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz