marca 29, 2024

„Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato, passus et sepultus est”, sen żony Piłata w opowiadaniu Gertrud von le Fort

„Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato, passus et sepultus est”, sen żony Piłata w opowiadaniu Gertrud von le Fort

marca 29, 2024

„Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato, passus et sepultus est”, sen żony Piłata w opowiadaniu Gertrud von le Fort


 W Ewangelii św. Mateusza czytamy: „Gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie: «Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu»” (Mt 27, 19).


Według powieści Gertrudy von Le Fort z 1955 r. „Die Frau des Pilatus” („Żona Piłata”) widziała we śnie wielu ludzi na przestrzeni wieków wypowiadających słowa z Credo Nicejskiego: „Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion”, w języku… łacińskim… Lektura tego opowiadania sprawa, że pojawiają się na całym ciele ciarki. Kim była żona Piłata? W opowiadaniu Gertrud jest niewiastą, której dane było we śnie przemierzyć wieki, pędząc przez nie z prędkością dźwięku, słyszała słowa Credo, wypowiadanego podczas Mszy Świętej w dawnym rycie aż do skończenia świata… Zostawiam Wam krótki fragment tłumaczenia - dłuższy fragment znajdziecie na blogu - zachęcam do lektury, bo dawno żaden tekst nie zrobił na mnie takiego wrażenia… „Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato” będzie brzmiało do końca świata…


„Usłyszałam z niezwykłą wyrazistością słowa: Umęczony pod Poncjuszem Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion. Nie potrafiłam wyjaśnić, jak imię mojego męża pojawiło się w ustach tych ludzi, ani co oznaczało, ale mimo to poczułam niejasne przerażenie na myśl o słowach, które usłyszałam, jakby mogły mieć wyłącznie tajemniczo mroczne znaczenie. Zdezorientowana chciałam wyjść z tego pomieszczenia, ale byłam już w innym, jeszcze ciemniejszym, które przypominało cmentarze u bram Rzymu i było jeszcze gęściej zapełnione modlącymi się ludźmi niż poprzednie. Padły słowa: Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion – próbowałam wydostać się na wolność, ale znowu znalazłam się w zamkniętym pomieszczeniu, które tym razem kryło w sobie coś świętego. Znowu usłyszałam imię mojego męża z modlących się ust zgromadzonych postaci. Pospieszyłam dalej: otwierały się przede mną pomieszczenia za pomieszczeniami – chwilami wydawało mi się, że rozpoznaję jedną ze znanych rzymskich świątyń, choć dziwnie odmienioną: widziałam marmurowe ambony ze złotymi i czerwonymi kamieniami, ale na ani jednej z nich nie było obrazów bogów, których znałam. Czasami w absydach pojawiały się duże zagraniczne mozaiki, przedstawiające nieznanego Boga - sędziego. Ale zanim w pełni zobaczyłam Jego twarz, znów wstrząsnęły mną szokujące słowa, które padały z ust zwartego tłumu: Umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion – biegłam wciąż dalej i dalej – przywitały mnie portale zamkowe, bazyliki. Mój krok stał się bardziej dostojny. Liczba zgromadzonych tam ludzi wydawała się coraz większa, architektura stawała się coraz dziwniejsza - po czym nagle masywne sale zaczęły się wznosić, jakby unosiły się w stanie nieważkości ku niebu, wolne od wszelkich praw ciążenia. Tutaj zgromadzeni czciciele milczeli, ale śpiewały niewidzialne chóry i z nich także wybrzmiewało imię mojego męża: „Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato, passus et sepultus est” - Wtedy też zniknęły lekkie konstrukcje, a ukazały mi się filary ozdobione dziwnymi draperiami, których patetyczny blask niemalże je przytłoczył. Przez przestrzeń, którą wspierały te filary, płynęła także porywająca muzyka: słuchać było obcobrzmiące chóry, których różnorodne głosy splatały się i ponownie rozdzielały, tak że słowa płynęły w sposób dla mnie niezrozumiały. Tymczasem nagle z potężnej fali dźwięków wydobył się jeden: ostry, surowy, nieskazitelnie czysty, oskarżycielski, niemal groźny głos i znów zabrzmiały słowa: „Crucifixus etiam pro nobis sub Pontio Pilato” – Biegłam, biegłam dalej, jak gdyby ścigana przez jakąś wściekłość, biegłam coraz dalej, zdawało mi się, jakbym pędziła przez stulecia i musiała biec przez stulecia jeszcze raz, tak, jakby goniono mnie do końca wszechczasów, ścigało mnie najukochańsze imię, które jakby kryło w sobie los o niezmierzonej powadze, którym jest nie tylko Jego cenne życie, ale 

grozi rzuceniem cienia na całą ludzkość.


Przerwała, gdyż z zewnątrz już od dłuższego czasu słychać było podekscytowane głosy tłumu. Teraz do naszych uszu dotarło imię prokuratora i zaraz potem, jakby w tajemniczej odmianie głosu ze snu, rozległ się wielogłosowy krzyk: >>Na krzyż, na krzyż z Nim!<


Cóż, znaliśmy zwyczaje tego małego, fanatycznego ludu, wśród którego byliśmy skazani na życie; przyzwyczailiśmy się, że od czasu do czasu jesteśmy narażeni na te absurdalne zamieszki uliczne, gdy tylko dominująca kasta kapłańska chciała wymusić swoje uparte życzenia na prokuratorze. Zwykle nie zwracaliśmy uwagi na te ich przedsięwzięcia. Ale dzisiaj naprawdę wydawało nam się, że istnieje coś, co rezonuje ze snem mojej pani, o którym właśnie usłyszałam – odległe stulecia, przez które, jak sądziła, przebiegła, cofnęły się do teraźniejszości. (…)


Aby ją uspokoić, zadzwoniłam do jednej z niewolnic stojących w atrium, która jak wszyscy wiemy, zawsze zna wszystkie nowinki w mieście, i zapytałam, co się dzieje. Odpowiedziała, że ​​Żydzi zaciągnęli pod gmach sądu mężczyznę, który, jak twierdzili, chciał zostać królem i że prokurator musiał go ukrzyżować. Jest to naród zły i niewdzięczny, bo ten Jezus z Nazaretu – tak ma na imię więzień – uczynił im wiele dobrego, jest wielkim cudotwórcą i uzdrowicielem chorych. Chciała powiedzieć więcej, ale dałam jej znak, żeby milczała, bo zauważyłam, że moja pani z każdym słowem stawała się coraz bardziej nerwowa.

-Och, wiedziałam, że poranne sny zawsze się sprawdzają - płakała, gdy znów zostaliśmy same -  Przez tego więźnia spełni się mój sen, prokurator nie może go skazać! O dobra Praxedis idź do niego i w imię całej mojej delikatności poproś go o uwolnienie oskarżonego. Pośpiesz się, na miłość wszystkich bogów, pospiesz się!<<<


marca 28, 2024

Najpiękniejsza książka dla kapłana

Najpiękniejsza książka dla kapłana

marca 28, 2024

Najpiękniejsza książka dla kapłana

 

Czy kochacie swoich kapłanów? A może macie księży w rodzinie? Trzymam w rękach najpiękniejszą książkę, jaką można podarować kapłanowi - każdemu jednemu bez wyjątku: „Najświętsze Serce Jezusa a kapłaństwo”, wydane nakładem Wydawnictwa Świętej Tradycji Gerardinum. Czytam, podziwiam, zachwycam się, wzruszam i bardzo żałuje, ze nie zamówiłam na dziś kilku egzemplarzy, by obdarować księży z parafii. Dziełko Matki Ludwiki Małgorzaty zostało jej niejako podyktowane przez Najświętsze Serce Jezusa - a czyta się je tak wspaniale, że wierzę, że Serce Jezusa było autorem tej książeczki. „Miłość Nieskończona wylewając się niejako z Istoty Boskiej stworzyła człowieka; ten sam wylew Miłości przepełniającej Serce Jezusa stworzył kapłana i podobnie jak człowiek jedynie w szczerym i zupełnym powrocie do Boga, swego Początku, znaleźć może prawdziwe życie i doskonałość, tak też i kapłan osiągnie pełnię życia i świętość swego charakteru sakramentalnego tylko i jedynie w zjednoczeniu z Najsłodszym Sercem Jezusa. Oto dlaczego w obecnej chwili doniosłej, gdy funkcje kapłańskie bardziej niż kiedykolwiek potrzebne są światu, zwraca się Jezus z boską odezwą do wszystkich kapłanów przywołując ich do Najśw. Serca Swojego. 


(…)


Ach, to Serce Chrystusa czułe jak serce matczyne, gorące jak serce dziewicze, czyste jak dziecka, mocne, szlachetne i tak ofiarne jak serce ojcowskie, o niechżeż to Serce Jezusa tętni i bije również w piersi kapłana. Skoro kapłan dostąpił zaszczytu podzielania władzy Chrystusa i Bożej Jego potęgi, o niechżeż ma udział i w Jego miłości! Prawdziwy kapłan żyje życiem Jezusa, działa mocą Jezusa, miluje Sercem Jezusa! O, niechżeż węzłem najczystszej miłości wzajemnej przylgnie do najgodniejszego uwielbienia Mistrza swojego; niech szuka gorliwie światła w Jego przykładach; niech często w swych wątpliwościach zasięga rady u Niego oraz pilnie uważa na Jego natchnienia.


Posłannictwo kapłana wobec dusz istotnie jest wielkie. Jest to w ścisłym znaczeniu apostolstwo Bożej miłości i miłosierdzia. Ono wymaga obfitych świateł z wysoka, niezwykłej roztropności i poświęcenia bez granic oraz niewyczerpanej cierpliwości. Spełnić je godnie mógł tylko Sam Jezus Chrystus, Bóg - Człowiek; spełnią je również i ci, co żyją w Nim i w Niego są przemienieni, wierni Jego kapłani i przyjaciele, co mają z Nim jednego ducha i jedno stanowią z Nim serce!


Najśw. Serce Jezusa, Boskiego Kapłana to iście wcielona Miłość przebaczająca! Jakkolwiek to Serce Najsłodsze gorąco miłuje dusze jaśniejące nieskalaną czystością, które wiernie zachowały obraz podobieństwa Bożego, to jednak zdaje się skłaniać jakoby z większą jeszcze tkliwością do tych dusz poprzednio zbrukanych, które Swą łaską raczyło oczyścić. Powia dam wam, że tak będzie radość w niebie nad jednym grzesznikiem pokutę czyniącym, niż nad dziewięćdziesięciu i dziewięciu sprawiedliwymi, którzy nie potrzebują pokuty. Tym niebem to Serce Jezusa, Serce, które jest Przybytkiem Nieskończonej Miłości i które wzbiera radością i szczęściem, gdy może pozyskać zbłąkaną dotych czas duszę i stać się jej Zbawicielem!


(…)


Kapłan przechodząc po świecie w ślad za Panem Jezusem również spotyka dusze podobne do tych, z jakimi się spotykał Sam jego Boski Mistrz. Na drodze więc życia swojego nieraz natrafi na te biedne istoty, które opanował zły duch. Cóż tedy dla nich uczyni? Czy będzie się starał przekonać ich umysł? Niestety, zbyt daleko od niego duchem odbiegły, aby głos jego przeniknął mroczny ich umysł. Czy będzie usiłował zdobywać ich serca drogą dobrodziejstw i poświęcenia? Ależ ci zatwardziali stronią od niego jako kapłana i wręcz odpychają jego rękę darzącą.


Cóż zatem uczyni, by wyrwać te dusze z sideł szatańskich, a oddać je Bogu? Upadnie na twarz w kornej modlitwie i będzie wołał i żebrał dla nich o miłosierdzie, będzie wprost nalegał na Serce Boskiego Kapłana. Do tych błagalnych próśb dołączy następnie uczynki pokutne; w ciele swoim odnowi cierpienia Chrystusa, przynajmniej ujarzmi swe zmysły przez umartwienie zbawienne, które Jezus uświęcił Swym własnym przykładem i które odbił na delikatnym Swym Ciele. A tak łącząc modlitwę i pokutę z niewzruszoną wiarą i ufnością bez granic, stanie się kapłan prawdziwym pogromcą szatana, wyrzucając go z biednych serc ludzkich oraz niwecząc jego wpływ zgubny na świecie.


Kiedy indziej znów kapłan napotka dusze podobne do Samarytanki”, … spotyka dusze podobne do Zacheusza i Magdaleny…. „Posłannictwo kapłana wobec dusz istotnie jest wielkie. Jest to w ścisłym znaczeniu apostolstwo Bożej miłości i miłosierdzia. Ono wymaga obfitych świateł z wysoka, niezwykłej roztropności i poświęcenia bez granic oraz niewyczerpanej cierpliwości. Spełnić je godnie mógł tylko Sam Jezus Chrystus, Bóg - Człowiek; spełnią je również i ci, co żyją w Nim i w Niego są przemienieni, wierni Jego kapłani i przyjaciele, co mają z Nim jednego ducha i jedno stanowią z Nim serce!”


Ta książeczka jest nie tylko dla kapłanów - jest dla nas, byśmy mieli większe pojęcie o kapłaństwie, byśmy bardziej kochali swoich księży i więcej się za nich modlili. Bogu dzięki za wszystkich księży, zakonników, za każde ręce konsekrowane, które potrafią ściągnąć Boga żywego na ziemię ❤️🙏

marca 21, 2024

Jadwiga Zamoyska o celu wychowania

Jadwiga Zamoyska o celu wychowania

marca 21, 2024

Jadwiga Zamoyska o celu wychowania

 

„Trzeba umartwienia, aby tak się trzymać, tak się zachowywać, jak się tego od wychowanków swoich żąda; potrzeba umartwienia, by to tylko mówić, co mówić wypada tylko do tych i przed tymi co słyszeć powinni, i to we właściwej chwili, we właściwy sposób i we właściwych słowach. Trzeba umartwienia, ażeby się wiernie trzymać rozkładu zajęć, czasu, godzin, ze względu na wychowanie ustanowionego. Trzeba umartwienia, ażeby przestrzegać sprawiedliwości i gdzie jest dzieci kilkoro, zawsze wszystkim okazywać równą miłość, równą pieczołowitość (…)

Rodzicom trzeba z ofiarą samych siebie, w pocie czoła, pracować nad wychowaniem dzieci, póki na to czas, jeżeli nie chcą we łzach, po czasie, zbierać owoców swojej nieoględności. Pismo św. mówi, że niewiasty zbawione będą przez rodzenie dziatek, ale nie tych, którym dały życie doczesne, tylko tych, którym zabezpieczyły życie wieczne”

to właśnie jest celem wychowania: ZBAWIENIE 💞

reportantes finem fidei vestrae salutem animarum - osiągając cel wiary waszej, zbawienie dusz 1P 1,9 (Biblia Wujka)

Celem wychowania jest wyrobić sąd, sumienie i wolę, a to nie wytwarzając około dzieci sztucznych i niewolniczych warunków życia, ale dając im od maleństwa dobre przywyknienia, ucząc je czynić w każdej chwili, co na tę chwilę przypada, i to w sposób właściwy. Sprawiedliwie mówi przysłowie, że przywyknienia stanowią drugą naturę. A i tu trzymać się trzeba porządku Bożego, wykształcając porządek, prawość charakteru, odwagę i inne zalety przyrodzone, zanim się kształcić zacznie cnoty chrześcijańskie, nadprzyrodzone. Podwójnie ważną rzeczą trzymać się tego porządku względem ludzi poza wiarą chrześcijańską wychowanych. Cnoty chrześcijańskie nie przyjmą się w duszach, którym braknie podstawy cnót naturalnych”.

Gdybym miała wybrać jedną, najwspanialszą książkę Jadwigi Zamoyskiej, było by nią dzieło „O wychowaniu” - tyle mam jeszcze do przepracowania… Dziękuję Jadwigo! 


Gertrud von le Fort „Ostern” / „Wielkanoc” [tłumaczenie wiersza]

Gertrud von le Fort  „Ostern” / „Wielkanoc” [tłumaczenie wiersza]

marca 21, 2024

Gertrud von le Fort „Ostern” / „Wielkanoc” [tłumaczenie wiersza]

 


I usłyszałam Głos wśród nocy, potężny niczym oddech świata, mówiący: „Kto będzie nosił Koronę Odkupiciela?”

A moja miłość powiedziała: „Panie, ja chcę ją ponieść”.

I niosłam koronę w dłoniach, a krew spływała po moich palcach przez czarny cierń.

Ale Głos zawołał ponownie: „Musisz nosić koronę na głowie!” A moja miłość odpowiedziała: „Tak, chcę ją nosić”.

I nałożyłam koronę na moje czoło i zajaśniała ona światłem białym jak woda z górskiego potoku.

A Głos zawołał: „Oto czarny cierń zakwitł!” A światło rozbłysło od czubka głowy, rozlało sie szeroko niczym rzeka do palców moich stóp.

I zawołałam z wielkim przerażeniem: „Panie, dokąd chcesz, bym zaniosła tę koronę?”

A Głos odpowiedział: „Masz ją zanieść do życia wiecznego”.

Wtedy powiedziałam: „Panie, to jest korona cierpienia, pozwól mi od niej umrzeć!” 

Ale Głos powiedział: „Czy nie wiesz, że cierpienie jest nieśmiertelne? Przemieniłem nieskończoność: Chrystus zmartwychwstał!”

Wówczas światło mnie zabrało - - -


Gertrud von le Fort

„Ostern” / „Wielkanoc” 

z tomiku „Hymnen an die Kirche” (tłum. „Hymny do Kościoła”)

Tłumaczenie: Anna Maternowska-Frasunkiewicz @mama_lingwistka

• Światowy Dzień Poezji •

#gertrudvonlefort 

marca 13, 2024

Generałowa Zamoyska o zazdrości

Generałowa Zamoyska o zazdrości

marca 13, 2024

Generałowa Zamoyska o zazdrości


„Zazdrość, jak pycha…(…) Ileż to zacnych przedsięwzięć upada, pokonanych zazdrością ludzi, którzy nie znoszą pochwał, uznania, popularności, kiedy te nie wyłącznie do nich i do ich grona się odnoszą. Ileż to razy najpożyteczniejsze, najrozmaitsze wnioski upadają, bo jakiś zazdrośnik boi się z nich chluby dla tych, co je postanowili.

Najwierniejsi słudzy Boga i ojczyzny tracą czasami możność służenia dobrej sprawie, bo ich praca, ofiarność, poświęcenie, stają się „solą w oku” tym, co nie znoszą uroku cudzej cnoty, zdolności, a choćby tylko cudzego powodzenia. 

Zazdrość zaszczepia zatrute żądło podejrzliwości ku ludziom zacnie pracującym; w każdym ich czynie wykazuje nikczemne pobudki, w ich ofiarności osobiste korzyści, w poświęceniu „prywatę”, w oszczędności skąpstwo, w sprawiedliwości okrucieństwo, w miłosierdziu wyrachowanie”

Zazdrość niszczy ludzi. Niszczy tych, którzy zazdroszczą i tych, którym się zazdrości. Ze wszystkich okrutnych ludzkich cech najbardziej boję się właśnie zazdrości… 

Generałowa pisze dalej, że „Katechizm uczy, że „zazdrość rodzi niewdzięczność, szemranie, bluźnierstwa, obmowy, zaślepienie, potwarze, nienawiść, mściwość, podstęp, zdradę, prześladowania, zabójstwa. (…) Zazdrość odnosi się głównie do wszelkiego rodzaju korzyści w porządku umysłowym i moralnym: do szacunku, poważania, miłości, do zdolności, talentów, nawet cnoty”

PAMIETAJMY, że: 

„człowiek zawsze, prędzej czy później, zbiera owoc swojej pracy, nie dziś, to jutro lub pojutrze, jeżeli nie jutro ani pojutrze, to pod koniec życia, jeżeli nie za życia, to po śmierci, jeżeli nie na ziemi, to w niebie. Tak chrześcijanin wierzyć powinien i to mu powinno wystarczyć”.



#środyzzamoyską #zamoyska #generałowa #jadwigazamoyska #jadwiga #kochamzamoyską 

marca 11, 2024

Jak czytała książki Jadwiga Zamoyska?

Jak czytała książki Jadwiga Zamoyska?

marca 11, 2024

Jak czytała książki Jadwiga Zamoyska?

 

„Oczy moje zawsze mniej więcej były w tym samym stanie; mało się mogłam zajmować czytaniem; a czasu na przeżuwanie własnych myśli, spostrzeżeń miałam aż nadto. Czasami tygodniami książki do ręki wziąć nie mogłam; czasami pozwalano mi pół godziny dwa razy na tydzień czytać. Nie mogąc się - jak należało - zajmować nauką, zwykle godzinami z moim Ojcem przesiadywałam w bibliotece, póki książki układał, tj. że chciał je układać i spisać, ale zwykle pierwszą lepszą otworzył, zajrzał, zaczytał się i póki tak jemu godziny płynęły, ja ze swej strony wpadałam w jaką książkę i już więcej nikt o nas nie słyszał przez cały dzień. Czasami mój Ojciec, nie odrywając oczu od własnej książki, pytał mnie, co czytam? „Les Confessions de Jean Jacques". ,,Nie czytaj tego!". Odkładam na bok trochę z żalem, bo mnie zaciekawiło. Po chwili powtarzało się to samo pytanie. Quinet - odpowiadam. „Nie czytaj tego, to błazen". Zdarzyło się, że tego samego dnia wzięłam się znowu do Micheleta, wysoko przed nami wychwalanego przez pana K., i znowu mi mój Ojciec czytać to zakazał. Ale innych dni nie pytał, a ja czytałam i czytałam. (…)


Zupełnie było dla mnie rzeczą obojętną, jak mi zakazano czytać tę lub ową książkę, bo wiedziałam, że obok sto dwadzieścia innych, równie zajmujących, ale ze wszystkich najbardziej lubiłam ekonomię polityczną. I tak, z jednej strony chciwą byłam prawd zasadniczych każdej nauki, a z drugiej strony, obalałam i zaciemniałam w sobie prawdę zasadniczą i podstawę wszelkiej ludzkiej wiedzy. Doszło do tego, że zupełnie sama nie wiem, czy i w co wierzyłam. Jakieś mnie szyderstwo ogarnęło i uczucie, że ostatecznie najlepiej, żeby każdy myślał, co chce, byle drugim nie narzucał swych zdań i nie dokuczał”


To jeden z niezwykle ciekawych fragmentów „Wspomnień” generałowej Zamoyskiej, wskazujący na wiele ciekawych aspektów jej życia we wczesnej młodości: 


Na realizację edukacji: Generałowa uczyła się pod okiem swoich opiekunek-edukatorek. Miała problemy ze wzrokiem, więc bardziej niż na jej potrzeby edukacyjne, zważano na kwestie zdrowotne, zakazując młodej Jadwidze czytania. O jakże komiczne było to, że zamykała się z ojcem w bibliotece i tam już jej nikt nie pilnował. Zatem mogła czytać cały dzień  🙈 Swoją drogą relacja o ojcem musiała być niezwykle ciekawa, głód wiedzy ukrytej w książkach Jadwiga odziedziczyła zapewne po Tytusie. Ciekawa jestem, czy jej ojciec porostu pochłonięty lekturą zapominał o zakazie czytania, czy zakaz był dla niego jakąś mało znaczącą błazenadą, którą można zignorować. Sposób porządkowania biblioteki przez Tytusa jest mi niezwykle bliski - tak można układać książki w nieskończoność, też nie potrafię chwycić książki i do niej nie zajrzeć, a jak już zajrzę, to ją choć trochę „podczytać” 😄


Zaintrygowało mnie, że teksty, które czytywała Jadwiga, skoncentrowane na gałęziach wiedzy, nie kształtowały jej życiowej postawy: rzeźbiły umysł, nie wpływając jednocześnie pozytywnie na duszę, były prawdopodobnie zupełnie niedostosowane do jej wieku - cóż zrobić, skoro nauka dostosowana do jej potrzeb edukacyjnych była jej „zakazywania”, dziecko znalazło coś „zamiast” - coś niezwykle ciekawego, niemniej jeśli nie były opatrzone komentarzem Tytusa, mogły siać zament w młodej głowie. Jadwiga czytała dzieła francuskich historyków: Michelet, Quinet i Lavisse dali Francji monumentalne dzieła historyczne i utrwalali w świadomości narodu podstawowe założenia przyświecające francuskiej myśli republikańskiej na czele z ideą suwerenności ludu - czyli pisarze na usługach rewolucji francuskiej, których jak widać Tytus szybko zakazuje czytać: nie czytaj, odłóż, to błazen, etc. Sporo wyciągnąć można z tego fragmentu politycznych i i ideologicznych kwestii. Absolutną wisienką na torcie jawi się szyderstwo - tak nazywa Jadwiga najpopularniejszą myśl XXI wieku - by każdy myślał jak chce, byleby drugim nie narzucał swojego zdania i nie dokuczał - czyli niech każdy ma sobie „swoją prawdę”, jakby prawda była czymś indywidualnym, zależnym od poziomu wiedzy, ukwiecona emocjami osoby, daną prawdę reprezentuje. Jadwiga jako dziecko dochodzi prędko do wniosku, że to absolutne szyderstwo. Tymczasem człowiek w XXI wieku, bierze je za życiowe motto przewodnie i produkuje jakieś „swoje prawdy” na usługach dobrego samopoczucia. Jadwiga szybko się otrząsa i często robi rachunek sumienia… ale o tym napiszę w kolejnym środowym poście :) #środyzzamoyską 

Sigrid Undset - najwybitniejsza pisarka humanizmu katolickiego

Sigrid Undset - najwybitniejsza pisarka humanizmu katolickiego

marca 11, 2024

Sigrid Undset - najwybitniejsza pisarka humanizmu katolickiego

 

Gdy o mnie chodzi, to w miarę, jak wzrastałam, ilekroć wydawało mi się, że stawałam w swoim życiu w obliczu czegoś niewytłumaczalnego czy bezsensownego, tylekroć coraz bardziej upewniałam się w tym, że Kościół katolicki, i tylko on, ma rozwiązanie, na którym można się oprzeć, i ma odpowiedź na wszystkie życiowe pytania, obojętnie czy jest wygodnie, czy niewygodnie je zaakceptować, ale jest on jedyny, który zaspokaja moją skłonność do logicznego myślenia” 


Sigrid Undset - jedna z najwspanialszych powieściopisarek, uhonorowana Nagrodą Nobla w dziedzinie literatury. Jej powieści niesamowicie do mnie trafiają, tak jak powyższy cytat, który pochodzi z listu 41–letniej Sigrid Undset do jej 80–letniej znajomej pisarki szwedzkiej, Heleny Nyblom.


Undset zafascynowała mnie powieścią „Krzak gorejący”, w której główny bohater Paul konwertuje z protestantyzmu na katolicyzm. Ujęła mnie właśnie logicznym myśleniem. Mimo, że historia nie jest szalenie dynamiczna, porywa ciekawymi refleksjami i rozważaniami. Zakładam, że twórczość Undset była w jakimś stopniu odbiciem jej własnych doświadczeń, przeżyć i refleksji. 


Paul to kreacja bohatera, który myśli. Tymi myślami dzieli się z czytelnikiem w monologach, prowadzonych w duszy oraz w rozmowach z innymi bohaterami książki. 


Konwersacja między katolikiem a protestantką (Ruth) nie przypomina w niczym obecnie popularnego dialogu ekumenicznego, jest jednak pięknym przykładem, jak ów „dialog” wyglądać powinien. Paul opowiada o religii, przedstawia jej prawdy wiary, odpowiada na pytania i naucza, jak Chrystus przykazał. Nie ma tu wymiany myśli, że ja wezmę coś od ciebie, ty ode mnie, stworzymy coś nowego. To jest rozmowa, która ma szansę przyprowadzić rozproszone owieczki do stada. 


To co Paul poznaje jako KK, katolik poznaje zderzając się z Tradycją katolicką. To było moje największe odkrycie. Kilka lat temu mogłabym nie rozumieć części tekstu powieści. Szczególnie wtedy, gdy trafiamy na całe pasaże tekstów w języku łacińskim, na Mszę w dawnym rycie, która jest wszędzie taka sama - tak jak jest jeden, święty i powszechny Kościół, na cały ryt, który nie ogranicza się tylko do samej Mszy Świętej, ale mówi o roku liturgicznym, o sakramentach - szczególnie pięknie opisany jest w książce sakrament pojednania. Paul trafił do Tradycji katolickiej, która tak niedawno była ludziom znana jako Kościół Katolicki. 


Podczas czytania tej powieści przez głowę przewijało mi się mnóstwo myśli… 

Czy Paul by dziś konwertował na katolicyzm? 


Co się starło z Kościołem katolickim na przestrzeni ostatnich lat?


Trafiłam niedawno na informację, że w jednej polskiej parafii narzeczeni, którzy zamierzali zawrzeć związek małżeński, poprosili księdza, aby zamiast Ewangelii przeczytał im fragment „Małego Księcia”… pewnie mieli konta w mediach społecznościowych i czerpali z mądrości instagrama… Czy Paul wymieniłby swój protestantyzm na taki katolicyzm? 

Czy mógłby rozumowo doświadczyć głębi wiary katolickiej, czerpiąc z niego duchową radość, której nie myli się z popularną dzisiaj powierzchowną wesołkowatością? Czy emocjonalne uniesienia nie zasłoniłyby mu nauk katechizmowych? Paul nie szuka emocji, Paul szuka Prawdy. Nie szuka pasterza, który pachnie owcami, szuka Kościoła, który pachnie Chrystusem.


Podczas chrztu świętego w dawnym rycie rzymskim kapłan wypowiada słowa: „Effatha, to znaczy otwórz się. Abyś mógł poczuć woń Bożej słodyczy” - tych słów po SWII się już nie wypowiada, ale sama woń Bożej słodyczy jest dla mnie niezwykle wymowna, bo zakłada, że nozdrza nie będą zaciągały sie zapachem ciągle zmieniającej się współczesności, tylko będą szukały zapachu Boga. 


Undset pisze w taki sposób, że pokochałam jej powieści, mimo, że za samym gatunkiem nie przepadam. Ona jednak wiele przekazuje poprzez swoich bohaterów, odkurza to, co sie u nas zakurzyło, odsłania rozumem to, co zasłoniły emocje. Genialne powieści, genialna Undset, całym sercem zachęcam Was do sięgnięcia po „Krzak gorejący”, dziś szczególnie, bo przypada rocznica urodzin Sigrid Undset. Jestem bardzo wdzięczna, że trafiłam na tę autorkę, mam nadzieję, że jej twórczość odżyje w polskich domach ❤️



Zostawię kilka ciekawych cytatów z tej książki:


„Jeżeli człowiek ze swoich religijnych uczuć robi religię - to jest to rodzaj samogwałtu”


„Nie znajdziemy przedmiotu naszej miłości siedząc w naszym pokoju i oddając się niejasnym pragnieniom erotycznym - i tak samo nie znajdziemy Tego, który jest Bogiem, grzebiąc w naszych uczuciach, siedząc i pławając się w nieokreślonych nastrojach religijnych…”


„Wiara musi być w każdym przypadku także poznaniem, które nie powinno być naruszone własnymi uczuciami, podlegającymi zmiennym wahaniom i nastrojom”


„Każdy analfabeta w kraju katolickim - o ile tylko rozumie znaczenie czynności kapłana odprawiającego Mszę przy ołtarzu - dzierży w ręku klucz do światopoglądu o daleko trwalszych podstawach” s. 84


„Pomyślał o własnych dzieciach. Z pewnością życzył sobie, żeby mogły poznać i uznać własną słabość, ale pragnął, aby to zrobiły zastanawiając się nad doskonałością Boga, a nie ulegając pokusom”


„Dom był dla niego tylko miejscem, gdzie czuł się jak przykręcona lampa naftowa. Podobnie żyje większość mężczyzn. Kto wie, czy w ogóle jest wielu mężczyzn, którzy naprawdę mogliby szczerze powiedzieć, że kochają swój dom. Ale na szczęście nie ma potrzeby wyjaśniania takich prawd”


Paul (…) przekonał się, że więzy rodzinne i miłość między krewnymi to dwie różne rzeczy. Więzy te rodzą się ze spraw, które zmuszają człowieka do podporządkowania siebie i swoich interesów innym właśnie tym, z którymi żyje się w tym samym domu. One zmuszają człowieka do uwzględniania ich przyzwyczajeń. Są także codzienną pokusą, a przynajmniej okazją, do mówienia w domu o wszystkim, co nas samych zajmuje. Miłość natomiast jest napełniającym dom fluidem, który sprawia, że te więzy wydają się lekkie jak coś, co łączy ludzi, a jednak nie nakłada im kajdan. Nawet wspomnienie chwil, w których się zbyt poufnie wywnętrzało przed innym człowiekiem, może stać się dzięki miłości przyjemne, a nie wprost nieznośne”


„nic z tego, co mógłby dać swoim dzieciom albo dla nich zrobić, nie miało najmniejszej wartości, gdyby miały wyrosnąć nie poznając Boga”


„ - Pan Bóg, widzisz, jest taki - wszystko, co tylko zechce, staje się.

  • Ach, to tak jak mama! - zawołała radośnie Synne”


„Gdybym mógł ofiarować dzieciom wszystko, co świat może ludziom dać ze swoich wspaniałości - to i tak patrząc im w oczy nie śmiałbym zaprzeć się wiary w Boga”



„Die ewige Frau” [„Niewiasta wieczna”] Gertrud von le Fort [fragment tłumaczenia]

„Die ewige Frau” [„Niewiasta wieczna”] Gertrud von le Fort [fragment tłumaczenia]

marca 11, 2024

„Die ewige Frau” [„Niewiasta wieczna”] Gertrud von le Fort [fragment tłumaczenia]


 „Żaden męski głos nie zastąpi głosu matki. Pytanie brzmi, w jaki sposób uwydatnić głos matki, by go nie zniekształcić? Świadomość, że nie istnieje prawo kobiety do posiadania dziecka, lecz jedynie prawo dziecka do posiadania matki, koresponduje z inną kobiecą świadomością naszych czasów: nie ma tak zwanego „prawa kobiet” do pracy i powołania, za to jest na świecie prawo dziecka do kobiety”

„Tak jak matka całkowicie oddaje swoje życie za dziecko w godzinie jego narodzin, tak samo jej życie po porodzie nie należy już do niej samej, ale do dziecka. (…) kobieta-matka jest kobietą zatopioną w dziecku. 


„Urodziła dziecko

Ku największemu szczęściu

i najgłębszemu smutkowi.

I jest teraz całkowicie bezradna 

w dziecięcym niemym pięknie”


Niezmierzona, naturalna miłość, która emanuje od matki i tworzy jednocześnie przestrzeń życiową, w której kształtuje się dziecko i formuje się jego osobowość, oznacza dla samej matki rezygnację i poświęcenie, aż do narażenia się na niebezpieczeństwo utraty własnej osobowości i formy - ta ofiara rozumiana jest również w sensie całkowicie heroicznym, ale jednocześnie absolutnie pozbawionym emocji. Tak jak heroiczna godzina narodzin dopełnia się za zasłoną, tak heroizm reszty życia matki dopełnia się w jego głębokiej niepozorności


fragmenty „Die ewige Frau” („Niewiasta wieczna”) 


więcej niebawem… 


Na zdjęciu młoda Gertrud von le Fort 🤎 

marca 08, 2024

Stacja VIII: Jezus napomina niewiasty w Dzień Kobiet

Stacja VIII: Jezus napomina niewiasty w Dzień Kobiet

marca 08, 2024

Stacja VIII: Jezus napomina niewiasty w Dzień Kobiet

 

Stacja VIII: Jezus napomina niewiasty: „Nie płaczcie nade mną, ale nad sobą i nad dziećmi waszemi”

W Dzień Kobiet, kiedy Francja wpisuje prawo do aborcji do swojej konstytucji, umiera Kobiecość... 

„To historyczny krok w stronę trwałej ochrony praw kobiet” krzyczą europejskie media, a prawo do mordowania dzieci nazywają podstawowym prawem człowieka. „W ten sposób francuska klasa polityczna reaguje na walkę z aborcją” relacjonuje polskojęzyczny TVN. Czy zatem wszystkie przestępstwa zostaną niebawem zalegalizowane w ramach walki z nimi? Francuzi wytyczają drogę do piekła i liczą na to, że inne kraje pójdą ich śladem… Dramat współczesności, to za mało powiedziane… słowa „rewolucja pożera własne dzieci” nabierają dziś dosłownego znaczenia. Europa umiera… nie idź tą drogą Polsko!

Pan Jezus napomina płaczące niewiasty… dlaczego akurat niewiasty? Bo upadek kobiety poprzedza upadek cywilizacji…

Jeśli mordowanie nazywa się dziś prawem do życia, to jak zwolennicy aborcji zdefiniują dawanie życia?

„Nie będę służyć” wydziera się przez zaciśnięte zęby z ust feministek! Nie będę się POŚWIĘCAĆ!

Tymczasem kobiecość to niezmiennie nadprzyrodzone, zaszczepione przez Boga, pragnienie osiągnięcia świętości drogą poświęcenia. Jest w tym pragnieniu zasianym w sercu kobiety coś niezwykle tajemniczego: jedna kobieta będzie realizować to poświęcenie w macierzyństwie, kobieta w stanie duchownym względem swych dzieci duchowych, kobieta bezdzietna względem ludzi ubogich i potrzebujących - niezależnie od drogi, którą idziemy: kobieta - matka, kobieta - zakonnica, kobieta - samotna - każda z nas odczuwa potrzebę bycia potrzebną, każda odczuwa potrzebę dawania siebie w miłości. W te potrzebę głęboko wpisane jest macierzyństwo na różnych płaszczyznach. Przepięknie o kobiecości pisze Gertrud von le Fort, moja ukochana pisarka miłości nieodwołalnej: „im bardziej kobieta jest święta, tym bardziej jest kobietą”, zatem kobiecość to droga do świętości, poprzez poświęcenie…


Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami, płaczącymi niewiastami… I Ty, któraś współcierpiała, Matko Bolesna, przyczyń się za nami…🙏😭


#dzieńkobiet #drogakrzyżowa 

—-

Ilustracja do Stacji VIII pochodzi z modlitewnika „Upadnij na kolana”, Wydawnictwo Świętej Tradycji Gerardinum 

marca 07, 2024

„Tomasz z Akwinu: przewodnik dla początkujących” Edward Feser [recenzja]

„Tomasz z Akwinu: przewodnik dla początkujących” Edward Feser [recenzja]

marca 07, 2024

„Tomasz z Akwinu: przewodnik dla początkujących” Edward Feser [recenzja]

 

Edward Feser (ur. 1968) to amerykański doktor filozofii i religioznawstwa, pisarz i wykładowca Pasadena City College w Kalifornii, ateista, który nawrócił się dzięki lekturze dzieł św. Tomasza z Akwinu i Arystotelesa. 


Feser nazywany jest przez National Review „jednym z najlepszych współczesnych pisarzy zajmujących się filozofią”. 

Jego główne zainteresowania badawcze obejmują filozofię umysłu, filozofię moralną i polityczną oraz filozofię religii. Feser pisze o polityce i kulturze w sposób konserwatywny; o religii natomiast z tradycyjnego rzymskokatolickiego punktu widzenia. Mieszka w Los Angeles z żoną i sześciorgiem dzieci.


Jego książka „Tomasz z Akwinu: Przewodnik dla początkujących”, wydana przez Instytut Dziedzictwa Europejskiego Andegavenum jest bardzo popularną lekturą wśród amerykańskich studentów, jednocześnie stanowi wprowadzenie do filozofii Akwinaty. Autor przedstawia życie i myśli tego niezwykle wpływowego średniowiecznego myśliciela.


Św. Tomasz z Akwinu to jeden z najbardziej wpływowych filozofów i teologów w historii myśli zachodniej. Stworzył on fundamenty współczesnych myśli filozoficznych, słynie ze swoich argumentów, przemawiających za istnieniem Boga. W tym przekonującym i wieloaspektowym wprowadzeniu do twórczości Akwinaty, Edward Feser przekonuje, że nie można w pełni zrozumieć filozofii tegoż wielkiego świętego myśliciela bez jego teologii i odwrotnie. Dzieło to obejmuje przemyślenia św. Tomasza z Akwinu na temat duszy, prawa naturalnego, metafizyki oraz interakcji wiary i rozumu. Jest niezastąpionym źródłem informacji dla studentów, ekspertów i dla zwykłego czytelnika. Nie wiem, czy w istocie nazwałabym tę książkę „przewodnikiem dla początkujących”. Treść dzieła dotyczy bowiem dyskusji na temat aktualnej filozofii analitycznej, a niektóre z tych dysput mogą być dla osoby początkującej dość wymagające (dla mnie były). Niemniej uważam, że to niezwykle ważny a nawet niezbędny przewodnik, gdyż Edward Feser podkreśla w nim kluczowe elementy myśli Św. Tomasza z Akwinu. To Feser staje się niejako naszym przewodnikiem w interpretacji św. Tomasza i z takim przewodnikiem czytelnik nie zginie w meandrach tych często wymagających myśli filozoficznych Akwinaty.




Autor w ciekawy sposób rozwija myśl o rozróżnieniu na istotę oraz istnienie. Dla Boga istota i istnienie są tym samym. Nie ma rodzaju zwanego „Bóg”, do którego można by zastosować kategorię istnienia. Ma to sens na poziomie stworzenia. Wiem czym jest np. „smok”. Niezależnie od tego, czy istnieje, czy nie, mam jasne pojęcie o jego istocie. W przypadku rzeczy istniejących ich istota musi być połączona z ich istnieniem. Nawet anioły będące czystą formą nie są tożsame ze swoim istnieniem. Są istotą związaną z aktem istnienia. Ciekawe rozumowanie, prawda? 



Feser pokazuje nam, w jaki sposób możemy odróżnić pojęcie aktu od możności. Bóg jest czystym aktem, bez niezrealizowanych mocy. Im więcej aktów ma istota, tym wyżej znajduje się w łańcuchu rzeczywistości. Bóg jest na górze. Na dole znajduje się materia pierwsza, będąca jedynie niezrealizowaną możnością. Podobnie ruch jest po prostu przejściem od możności do aktu.


Największą krzywdę, jaką kiedykolwiek wyrządzono Tomaszowi, wyrządziły antologie filozofii religii. Tomasz nigdy nie zamierzał czytać swoich 5 dróg bez bezpośredniego kontekstu w Sumie teologicznej oraz szerszego kontekstu jego prac jako całości. Feser pomaga nam uniknąć pułapek związanych z błędną interpretacją Tomasza. 


„Akwinata wyartykułował słynną myśl, że nie da się filozoficznie udowodnić, że świat miał początek w czasie i chociaż mimo to wierzył, że tak jest, utrzymywał, iż jest to prawda, która może być poznana tylko za pomocą Bożego objawienia (ST 1.46.2). Konsekwentnie, jego argumenty nie miały za zadanie pokazać, że Bóg powołał świat do istnienia w pewnym momencie w przeszłości (jak głosi Teoria Wielkiego Wybuchu). Przeciwnie, argumentował, że nawet gdyby świat zawsze istniał, Bóg zawsze musiałby istnieć tu i teraz, w przeciwnym razie pewne cechy, które świat przejawia tu i teraz, byłyby niewytłumaczalne”.


Istnieją dwa rodzaje szeregów przyczynowych. Istnieje szereg przyczynowy wypadków. W tym miejscu jedna sekwencja następuje po drugiej. Niektórzy apologeci twierdzą, że każdy skutek ma przyczynę, a ostateczną przyczyną musi być Bóg. To prawda, ale występują tu pewne trudności w szeregu przyczynowym wypadków.


Rozwiązanie Tomasza jest takie, istnieje inny typ szeregu przyczynowego. Jest to szereg przyczynowy sam w sobie. Jeśli ma charakter sekwencyjny, jest hierarchiczny. Każda możność aktualizuje się poprzez akt poprzedzający. Pozwala to Tomaszowi uniknąć zarzutu, że skoro filozofia nie może obalić wieczności wszechświata, to nie potrzebuje Boga jako przyczyny. Tomasz odpowiada, że ​​jest to prawdą w przypadku serii wypadków per se, a nie serii per se. Nawet gdyby wszechświat był wieczny, zawarte w nim moce wymagałyby swoistej aktualizacji: „gdy rozwijał on zagadnienie rozróżnienia na akt i możność, mianowicie fakt, że nic, co jest w możności, albo jest potencjalne, nie może zaktualizować samo siebie, dokładnie dlatego, że pozostaje tylko potencjalne a nie aktualne. Stąd to, co pozostaje samo w sobie już aktualne, może zaktualizować daną potencjalność i dlatego (biorąc pod uwagę, że ruch jest tylko aktualizacją możności) „cokolwiek się porusza, jest poruszane przez coś innego"


Tomasz jest dualistą, ale nie jest kartezjaninem ani platonistą. Feser wyjaśnia, że ​​„dusza” dla Akwinaty oznacza po prostu formę osoby. Dla Platona czy Kartezjusza dusza była dosłownie duchem w maszynie, ze wszystkimi związanymi z tym problemami. Tomasz nie potrzebuje tego ducha:


„Biorąc pod uwagę fakt, że jedynie razem dusza i ciało konstytuują osobę, trwanie duszy po śmierci nie może zostać poczytane jako przetrwanie osoby; kiedy Jan umiera, jego dusza trwa, lecz nie on, przynajmniej nie mówiąc ściśle. Jednak to, co daje przetrwanie duszy, to możliwość ponownego życia osoby. Wymagałoby to powtórnego przyłączenia duszy do materii, która niegdyś była przez tę duszę kształtowana, a więc zmartwychwstania jej ciała – czegoś, co nie może zostać dokonane w naturalny sposób, lecz tylko poprzez boską interwencję (CT 1.154). Ale bez przetrwania przynajmniej duszy po śmierci, nawet boska interwencja nie przyniosłaby ponownego istnienia osoby. To, co czyni zmartwychwstanie ciała osoby zmartwychwstaniem tej osoby, a nie zaledwie stworzeniem duplikatu oryginalnej osoby, to kontynuacja duszy między śmiercią i zmartwychwstaniem” - fenomenalny fragment, prawda? 


Prawo naturalne jest dla Tomasza ważne, ale nie najważniejsze. Poświęca mu zaskakująco mało miejsca. Tym, co jest ważniejsze i ma wyższy priorytet, jest Dobro. Prawo naturalne nie ma większego sensu bez uprzedniego zorientowania się na Dobro. Człowiek średniowieczny nie myślał w kategoriach „wartości”, ale w kategoriach Dobra, a Dobro jest już nieodłącznie związane z rzeczywistością.


Zostawię Wam fragment absolutnie fenomenalny, który chciałam gdzieś sobie wypisać, ostatecznie w tym miejscu będzie najbardziej bezpieczny i odpowiednio wyeksponowany: 


„Akwinata zidentyfikował trzy zasadnicze kategorie dóbr wewnętrznych w stosunku do naszej natury. Pierwsze jest to, które dzielimy wspólnie ze wszystkimi żywymi organizmami, czyli zachowanie naszego istnienia. Drugie jest to, które pozostaje wspólne szczególnie dla zwierząt, a więc pożycie płciowe i aktywności związane z wychowaniem potomstwa, które w naturalny sposób wypływają z tego pożycia. Trzecie jest to, które jest charakterystyczne dla nas - rozumnych zwierząt, czyli poznanie prawdy o Bogu i życie w społeczeństwie, „wystrzeganie się ignorancji" i,,unikanie obrażania tych, pośród których żyjemy" (ST I-II.94.2). Te dobra są hierarchicznie uporządkowane, co koresponduje z hierarchią żywych bytów (tj. tych z odpowiednio wegetatywną, zmysłową i rozumną duszą). Wyższe dobra zakładają te niższe; przykładowo, człowiek nie potrafi dążyć do prawdy, jeśli nie jest zdolny do utrzymania się w istnieniu. Jednak niższe dobra są podporządkowane tym wyższym, w tym sensie, że istnieją one przez wzgląd na te wyższe. Celem spełnienia wegetatywnych i zmysłowych aspektów naszej natury jest ostatecznie umożliwienie nam spełnienia definiującego nas racjonalnego aspektu naszej natury.


Co szczególnego mogłoby wypełnić tę naturę? Albo, inaczej mówiąc, na czym ostatecznie polega nasze dobro, a więc dobrostan i szczęście? Nie może to być bogactwo, ponieważ ono istnieje tylko ze względu na coś innego, co możemy osiągnąć za jego pomocą (ST I-II.2.1). Nie może to być honor, bo on przypada człowiekowi jedynie jako konsekwencja zrealizowania pewnego dobra, a więc nie może sam w sobie być ostatecznym dobrem (STI-II.2.2). Z podobnych powodów nie może to być ani sława, ani chwała, które i tak często są osiągane za rzeczy, które, w pierwszej kolejności, nie są rzeczywistymi dobrami (ST I–II.2.3). Nie może to też być władza, gdyż ona jest bardziej środkiem, aniżeli celem i może zostać wykorzystana do powodowania raczej zła, a nie autentycznego dobra (ST I-II.2.4). Nie może to być rozkosz, ponieważ przyjemność także jest bardziej skutkiem zrealizowania dobra, aniżeli realizacją samego dobra; tym bardziej dotyczy to cielesnej rozkoszy, bo ciało istnieje ze względu na duszę, która jest niematerialna (ST I–II.2.6). Z tej samej przyczyny, nie może to być żadne cielesne dobro jakiejkolwiek odmiany (STI-II.2.5). Ale też nie może to być dobro duszy, ponieważ dusza jako rzecz stworzona istnieje ze względu na coś innego (tj. ze względu na to, co ją stworzyło) (ST I-II.2.7). Oczywistym jest przeto, że to ostateczne dobro nie może zostać odnalezione w ogóle w jakiejkolwiek stworzonej rzeczy; nasz ostateczny cel może być tylko czymś, „co zaspokaja pożądanie całkowicie, poza czym nic innego nie może być chciane, a więc coś, co jest absolutnie doskonałe (ST I–II.2.8). I,,to może zostać odnalezione”, jak Akwinata skonkludował, nie w jakimkolwiek stworzeniu, lecz w samym Bogu... dlatego, że sam Bóg może usatysfakcjonować wolę człowieka... Bóg sam tworzy ludzkie szczęście" (STI-II.2.8)”. Wspaniała myśl, prawda?


Wniosek z lektury:


Feser stworzył doskonale opracowanie myśli Tomasza. Nie można błędnie zinterpretować Akwinaty z Feserem jako przewodnikiem. Jest to niewątpliwie fenomenalna, fascynująca wręcz książka dla wszystkich, którzy lubią snuć refleksje w ciągach przyczynowo-skutkowych. Zdecydowanie nie jest to lektura do kawy, to lektura do myślenia.