czerwca 05, 2024

O książce, która miała największy wpływ na twórczość Sigrid Undset

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, jaka książka mogła mieć największy wpływ na Sigrid Undset w jej dzieciństwie? Jaka literatura pomogła jej ukształtować przyszły warsztat pisarski?  Sigrid pisze o książce, która miała na nią największy wpływ w swoich esejach, na które trafiłam w języku angielskim i przytoczę Wam ciekawy fragment: 


„Wszystkie książki na półkach mojego dziadka były oprawione w jakiś rodzaj skóry z marmurkowym papierem. Duże, średnie i małe tomy wyglądały niezwykle zachęcająco. Jako nastolatka byłam zatwardziałym molem książkowym, a stare gospodarstwo dziadka oferowało tak wiele zakamarków, do których można było uciec z ekscytującą książką, skryć się bezpiecznie przed ingerencją dorosłych w długie, gorące letnie dni i jasne, różowe letnie wieczory, które kojarzę z pięknym zapachem siana i krów oraz wypełniającą powietrze żywą muzyką koników polnych. Była tam stara stodoła i altana w ogrodzie za domem oraz pole, na którym dziewczyny wybielały pościel w dawnych czasach, zanim Vollan Gård stał się zakładem pracy przymusowej dla włóczęgów i frywolnych dziewcząt z Trondheim, pod nadzorem mojego pobożnego dziadka. Z przyjemnością w takich warunkach oddawałam się studiowaniu półek z dziadkowymi książkami. Stały tam tomy zbiorów kazań, tomy opowiadań o szczególnie wyraźnym wątku moralnym. 


(…)


„Zastanawiam się, czy to jest tu coś co przypadnie ci do gustu, Sigrid", powiedział pan Mark. Mały tom, który wyciągnął spod stosu innych książek, wydawał się tak niewiarygodnie czarny jak reszta domowej biblioteki. Mogłam wyglądać na raczej zdezorientowaną, kiedy czytałam na stronie tytułowej „Saga Njåla”. Pan Mark zachichotał: „Po prostu spróbuj, moja dziewczynko, a zobaczymy, czy jesteś wystarczająco dorosła, aby coś z tego wydobyć”.


Przy takim wyzwaniu nie mogło być oczywiście mowy o poddaniu się, nawet jeśli czytanie sagi o Njålu było na początku trochę bitwą. Ale to nie trwało długo. Dobrze ukryta w małych zaroślach za łąką wkrótce byłam tak zanurzona w opowieści o dawnych czasach na Islandii, że zapomniałam, że moim opiekunowie odjechali, aby zabrać babcię do miasta na zakupy. Nie miałam innego pragnienia, jak tylko zostać pozostawioną w spokoju z tą książką, która przedstawiała tak nowy i cudownie prawdziwy świat. Czytałam o synach Njåla, którzy wpadli w zasadzkę wrogów w korycie rzeki: Skarphedin zsuwa się po zamarzniętym Markafljot, ktoś rzuca w niego tarczą, by się potknął, ale ten przeskakuje nad nią, wbijając siekierę w głowę najbliższego człowieka i jak ptak w locie, ślizga się dalej. Musiałem odłożyć książkę i zakopać twarz w trawie. Widzialam to tak wyraźnie, że było to aż bolesne: Skarphedin, z czarnymi włosami i bladą twarzą, pięknymi oczami i nabrzmiałymi ustami; lekkomyślny i nieprzewidywalny, mężny i przepełniony jakąś niejasną urazą wobec życia. Oczywiście mała dziewczynka nie była w stanie pojąć mistrzostwa autora w starej sadze z jego przedstawieniami nieszczęśliwego małżeństwa i złożonych postaci. Ale mała dziewczynka w pachnących latem zaroślach, drżała lekko od tych uczuć, które sprawiają, że dorosłe kobiety wiążą swój los z utalentowanymi odmieńcami i neurotykami.


Jako córka i towarzyszka archeologa nie byłam do końca obca światu sag. Znałam historię mojego kraju dość dobrze i byłam kuratorem "Muzeum Papy". Od najmłodszych lat widziałam i trzymałam w rękach narzędzia i akcesoria Wikingów. Łatwo było myśleć o tym ostatnim jako o naszyjnikach spoczywających niespokojnie na piersi pięknego, ale niegodziwego Hallgjerda lub upartej i wiernej żony Njåla (…)


Kiedy wróciliśmy do domu po wakacjach w Trondheim, mój ojciec pozwolił mi przeczytać mu na głos kilka sag. To była ostatnia zima, w której żył i nie mógł wyjść ze swojego pokoju. Zaledwie kilka dni przed śmiercią czytałam dla niego z Sagi Håvarda Isfjordinga. Być może dlatego przez wiele lat nie wierzyłam, że Saga Håvarda była jedną z najlepszych.


Niezależnie od tego, że w taki czy inny sposób sama byłam w stanie przeczytać sagi w młodym wieku, teraz uważam, że te historie ze średniowiecznej Islandii można by z radością przeczytać w każdym kraju. Pomysł, który może odstraszyć czytelników od sag, że są one tylko folklorem, nudnymi sprawami dla wszystkich oprócz inteligencji, jest całkowicie błędny. Rozumienie romantyka opiera się na założeniu, że stara literatura i muzyka ludowa były zawsze wyrazem czegoś, co nazywano duszą ludzi [folkesjelen]. W dawnych wiekach panował przymus tworzenia, pojmowany jako siła napędowa poetów. Wzniósł się jak promień słońca promieniujący na wszystkie rasy i ludy, zanim rozdzielił się na języki ognia i zstąpił na poszczególnych poetów. Niemieccy naukowcy (którzy przy okazji wnieśli doskonały dorobek w ramach filologii nordyckiej) z miłością pielęgnowali teorię, że literatura islandzka była interpretatorem duszy narodu nordyckiego. (…) Germańskie plemiona, które pochodziły z Azji, nie były podobne do ludów nordyckich. Niektóre plemiona osiedliły się w Europie Środkowej i zasymilowały się z plemionami celtyckimi i słowiańskimi. Niektórzy zamieszkiwali obszary przybrzeżne Bałtyku i Północnego Atlantyku i stali się morskimi narodami nordyckimi.


Istnieje poczucie, że sagi nie mogły powstać nigdzie indziej, jak tylko w społeczeństwie wolnych ludzi, którzy namiętnie przylgnęli do ziemi, którą kultywowali. Sama bieda tej ziemi zmusiła ich do podróżowania po całej Europie jako kupcy, Wikingowie, a w końcu jako pielgrzymi i studenci. Ale czy były to germańskie, nordyckie czy norweskie ludy, stara literatura islandzka jest rzeczywiście islandzka, a sagi są dziełami poszczególnych autorów. Niektórzy z nich byli dobrze wykształconymi mężczyznami, a jednocześnie świetnymi artystami, podobnie jak Snorre Sturlason, najbardziej znany z nich wszystkich. Inni byli utalentowanymi pisarzami, którzy potrafili nadać swojej twórczości dziki patos tragedii, czarnego humoru czy wdzięku (…)


Islandzkie sagi powstały na skrzyżowaniu narodu żyjącego w swoich szczególnych warunkach życia ze strumieniem kultury, który przez jakiś czas był powszechny w całej Europie. Stara kultura germańska była całkowicie niepiśmienna – tak niepiśmienna, że przez wieki plemiona germańskie miały alfabet liter wypożyczony z greki i łaciny, ale nigdy nie udało im się rozwinąć swojego pisma runicznego w spójne, które można by wykorzystać do pisania historii lub opowiadań. Runy były używane do drapania zaklęć na nagrobkach, broni i biżuterii, a ktokolwiek je opanował, był czarodziejem.


Wszystko to zmieniło się, gdy ludy Europy Północnej podjęły chrześcijaństwo. Młodzi mężczyźni, którzy chcieli wejść do kapłaństwa nowej wiary, musieli nauczyć się korzystać z ksiąg liturgicznych Kościoła katolickiego. Podróżowali do Anglii, Włoch, Niemiec czy Francji w celu edukacji. Po studiach w Paryżu uczony Sæmund z Odde założył na swojej farmie w domu na Islandii słynną szkołę, w której Snorre Sturlason otrzymał wykształcenie. Wielu innych młodych mężczyzn, którzy nie rozważali kapłaństwa, również szukało tych kościołów, katedr lub (późniejszych) szkół zakonnych. W tym pierwszym okresie naturalnie pisali po łacinie. (Najstarsze norweskie relacje historyczne, a także znana stara kronika duńska zostały napisane po łacinie.) Ale dobrze było dla krajów nordyckich, że zostały schrystianizowane, kiedy były, tak jak w całej chrześcijańskiej Europie nagle wyrosła literatura wernakularna. Islandczycy mieli już żywą pamięć o przeszłości swoich ludzi w czasie, gdy Islandia została skolonizowana przez norweskich mężczyzn o silnej woli, którzy opuścili własną ziemię, ponieważ nie przestrzegaliby praw królewskich, które zastąpiły ich własne - wyrazy ich własnych koncepcji sprawiedliwości i równości. To właśnie od niepamiętnych czasów robili marynarze z północy. W ten sposób wykorzystali to, czego nauczyli się w swojej szkole łacińskiej, aby położyć na pergaminie stare pieśni o nordyckich bogach i bohaterach, tezy akademickie i sagi. Obejmowało to wszystko, od rzetelnej historii krajów nordyckich i mniej lub bardziej poetyckich opowieści o ich przodkach, po całkowicie romantyczne i fantastyczne historie wykorzystujące wspólne europejskie wątki Merlina, Tristana i Izoldy i tym podobnych.


Ciekawostką jest to, że te islandzkie sagi rodzinne wciąż są bardzo żywe. Współcześnie z francuską i niemiecką opowieścią o rycerstwie, oprawione w średniowieczne społeczeństwo dawno zaginione. Ale podczas gdy napięcie w tych rycerskich opowieściach charakteryzuje się moralnością specyficznego dawnego otoczenia społecznego, namiętności i konflikty nakłaniające czyny sag są powszechnie ludzkie, a walki, o których mówią, zawsze znajdują się w ludzkiej naturze. W społeczeństwach o różnych strukturach bieg wydarzeń może być bardzo różny, ale siły napędowe są nieodłączną częścią naszej wspólnej ludzkiej natury.


Powtarzającym się tematem w większości sag jest konflikt między skłonnościami człowieka a jego przekonaniami; między jego sumieniem a moralnością otoczenia. (…) Wiele sag zostało spisanych w islandzkich klasztorach lub przez duchownych. Ludy nordyckie, nie tylko intelektualiści wśród nich, potraktowali nową wiarę poważnie, lecz żyli w społeczeństwie, którego struktura i moralność były jeszcze przedchrześcijańskie. Wielkim przykazaniem tej pogańskiej nauki moralnej była wierność rodzinie. Można by pomyśleć, że to ściśle zorganizowane pokrewieństwo krwi, w którym pierwszym obowiązkiem silnych i bogatych było ochrona członków rodziny, gdzie uciskanym, starszym i sierotom zagwarantowano pomoc i utrzymanie w rodzinie, a błyskotliwość lub sława, która otaczała jednego człowieka, rzuciła światło na całe plemię; można by pomyśleć, że to wszystko da każdemu indywidualne poczucie bezpieczeństwa i zwiększoną radość życia. Ale tak to nie działa w sagach. Niemal bez wyjątku widzą tę wzajemną zależność w obrębie klanu z punktu widzenia mężczyzny lub kobiety przez nią ograniczonej lub zmuszonej przez nią do nieszczęśliwych, tragicznych lub śmiesznych sytuacji. Opowiadają o odwiecznym konflikcie między pokoleniami: ojców i synów, którzy się nie lubią lub są wobec siebie podejrzliwi. Opowiadają o kłótni i niechętnych sojuszach między braćmi lub szwagrami, którzy nie mieli ze sobą nic wspólnego poza wymuszonym na nich obowiązkiem stania razem; o zamężnych kobietach, które czują się związane z ojcami i braćmi swoich mężów do tego stopnia, że gdy pojawia się konflikt między rodziną, w której się wychowali, a rodziną, w którą się wżenili, ich pozycja staje się tragiczna. Wierność klanowi nakłada na każdego człowieka obowiązek angażowania się w krwawe waśnie, które, dalekie od charakterystycznego dla społeczeństwa bezprawia, były jedynym środkiem, za pomocą którego decyzje sądowe mogły być wykonywane w społeczeństwie, które rozwinęło instrumenty prawodawstwa i orzeczeń, ale pozbawione było możliwości egzekwowania prawa. (…)


Ponieważ głównym tematem w sagach jest wieczny konflikt między sumieniem a otoczeniem, a jak niektóre z nich są opowiadane z tak niesamowitą umiejętnością, jestem zdania, że właśnie dlatego, że są one osadzone w odległej przeszłości, podkreślają najbardziej fundamentalne elementy ludzkiego życia, przynajmniej w cywilizacji naszego zachodniego świata, która opiera się na religijnej interpretacji życia, przedchrześcijańskiej, tak samo jak i chrześcijańskiej. Saga Njåla słusznie została uznana za chef d-œvre wśród sag, a także za najbogatsze i najbardziej zróżnicowane studium wszystkich typowych tematów sagi. Z czysto artystycznego punktu widzenia krótka saga Ravnkjell Frøysgode jest ukoronowaniem ich wszystkich. Osobiście uwielbiam oszałamiająco piękne sagi o Gisle Surssonie i Hørdzie Grimkjellsonie”


Sigrid Undset, “En bok som ble et vendepunkt i mitt liv” in Sigrid Undset: Essays og Artikler [Liv Bliksrud, ed.], Vol IV, pp. 775-782. Tłumaczenie na język angielski: Brendan Arthur

Tłumaczenie z angielskiego: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz