Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sigrid Undset. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sigrid Undset. Pokaż wszystkie posty
O książce, która miała największy wpływ na twórczość Sigrid Undset

czerwca 05, 2024

O książce, która miała największy wpływ na twórczość Sigrid Undset

 

Czy zastanawialiście się kiedyś, jaka książka mogła mieć największy wpływ na Sigrid Undset w jej dzieciństwie? Jaka literatura pomogła jej ukształtować przyszły warsztat pisarski?  Sigrid pisze o książce, która miała na nią największy wpływ w swoich esejach, na które trafiłam w języku angielskim i przytoczę Wam ciekawy fragment: 


„Wszystkie książki na półkach mojego dziadka były oprawione w jakiś rodzaj skóry z marmurkowym papierem. Duże, średnie i małe tomy wyglądały niezwykle zachęcająco. Jako nastolatka byłam zatwardziałym molem książkowym, a stare gospodarstwo dziadka oferowało tak wiele zakamarków, do których można było uciec z ekscytującą książką, skryć się bezpiecznie przed ingerencją dorosłych w długie, gorące letnie dni i jasne, różowe letnie wieczory, które kojarzę z pięknym zapachem siana i krów oraz wypełniającą powietrze żywą muzyką koników polnych. Była tam stara stodoła i altana w ogrodzie za domem oraz pole, na którym dziewczyny wybielały pościel w dawnych czasach, zanim Vollan Gård stał się zakładem pracy przymusowej dla włóczęgów i frywolnych dziewcząt z Trondheim, pod nadzorem mojego pobożnego dziadka. Z przyjemnością w takich warunkach oddawałam się studiowaniu półek z dziadkowymi książkami. Stały tam tomy zbiorów kazań, tomy opowiadań o szczególnie wyraźnym wątku moralnym. 


(…)


„Zastanawiam się, czy to jest tu coś co przypadnie ci do gustu, Sigrid", powiedział pan Mark. Mały tom, który wyciągnął spod stosu innych książek, wydawał się tak niewiarygodnie czarny jak reszta domowej biblioteki. Mogłam wyglądać na raczej zdezorientowaną, kiedy czytałam na stronie tytułowej „Saga Njåla”. Pan Mark zachichotał: „Po prostu spróbuj, moja dziewczynko, a zobaczymy, czy jesteś wystarczająco dorosła, aby coś z tego wydobyć”.


Przy takim wyzwaniu nie mogło być oczywiście mowy o poddaniu się, nawet jeśli czytanie sagi o Njålu było na początku trochę bitwą. Ale to nie trwało długo. Dobrze ukryta w małych zaroślach za łąką wkrótce byłam tak zanurzona w opowieści o dawnych czasach na Islandii, że zapomniałam, że moim opiekunowie odjechali, aby zabrać babcię do miasta na zakupy. Nie miałam innego pragnienia, jak tylko zostać pozostawioną w spokoju z tą książką, która przedstawiała tak nowy i cudownie prawdziwy świat. Czytałam o synach Njåla, którzy wpadli w zasadzkę wrogów w korycie rzeki: Skarphedin zsuwa się po zamarzniętym Markafljot, ktoś rzuca w niego tarczą, by się potknął, ale ten przeskakuje nad nią, wbijając siekierę w głowę najbliższego człowieka i jak ptak w locie, ślizga się dalej. Musiałem odłożyć książkę i zakopać twarz w trawie. Widzialam to tak wyraźnie, że było to aż bolesne: Skarphedin, z czarnymi włosami i bladą twarzą, pięknymi oczami i nabrzmiałymi ustami; lekkomyślny i nieprzewidywalny, mężny i przepełniony jakąś niejasną urazą wobec życia. Oczywiście mała dziewczynka nie była w stanie pojąć mistrzostwa autora w starej sadze z jego przedstawieniami nieszczęśliwego małżeństwa i złożonych postaci. Ale mała dziewczynka w pachnących latem zaroślach, drżała lekko od tych uczuć, które sprawiają, że dorosłe kobiety wiążą swój los z utalentowanymi odmieńcami i neurotykami.


Jako córka i towarzyszka archeologa nie byłam do końca obca światu sag. Znałam historię mojego kraju dość dobrze i byłam kuratorem "Muzeum Papy". Od najmłodszych lat widziałam i trzymałam w rękach narzędzia i akcesoria Wikingów. Łatwo było myśleć o tym ostatnim jako o naszyjnikach spoczywających niespokojnie na piersi pięknego, ale niegodziwego Hallgjerda lub upartej i wiernej żony Njåla (…)


Kiedy wróciliśmy do domu po wakacjach w Trondheim, mój ojciec pozwolił mi przeczytać mu na głos kilka sag. To była ostatnia zima, w której żył i nie mógł wyjść ze swojego pokoju. Zaledwie kilka dni przed śmiercią czytałam dla niego z Sagi Håvarda Isfjordinga. Być może dlatego przez wiele lat nie wierzyłam, że Saga Håvarda była jedną z najlepszych.


Niezależnie od tego, że w taki czy inny sposób sama byłam w stanie przeczytać sagi w młodym wieku, teraz uważam, że te historie ze średniowiecznej Islandii można by z radością przeczytać w każdym kraju. Pomysł, który może odstraszyć czytelników od sag, że są one tylko folklorem, nudnymi sprawami dla wszystkich oprócz inteligencji, jest całkowicie błędny. Rozumienie romantyka opiera się na założeniu, że stara literatura i muzyka ludowa były zawsze wyrazem czegoś, co nazywano duszą ludzi [folkesjelen]. W dawnych wiekach panował przymus tworzenia, pojmowany jako siła napędowa poetów. Wzniósł się jak promień słońca promieniujący na wszystkie rasy i ludy, zanim rozdzielił się na języki ognia i zstąpił na poszczególnych poetów. Niemieccy naukowcy (którzy przy okazji wnieśli doskonały dorobek w ramach filologii nordyckiej) z miłością pielęgnowali teorię, że literatura islandzka była interpretatorem duszy narodu nordyckiego. (…) Germańskie plemiona, które pochodziły z Azji, nie były podobne do ludów nordyckich. Niektóre plemiona osiedliły się w Europie Środkowej i zasymilowały się z plemionami celtyckimi i słowiańskimi. Niektórzy zamieszkiwali obszary przybrzeżne Bałtyku i Północnego Atlantyku i stali się morskimi narodami nordyckimi.


Istnieje poczucie, że sagi nie mogły powstać nigdzie indziej, jak tylko w społeczeństwie wolnych ludzi, którzy namiętnie przylgnęli do ziemi, którą kultywowali. Sama bieda tej ziemi zmusiła ich do podróżowania po całej Europie jako kupcy, Wikingowie, a w końcu jako pielgrzymi i studenci. Ale czy były to germańskie, nordyckie czy norweskie ludy, stara literatura islandzka jest rzeczywiście islandzka, a sagi są dziełami poszczególnych autorów. Niektórzy z nich byli dobrze wykształconymi mężczyznami, a jednocześnie świetnymi artystami, podobnie jak Snorre Sturlason, najbardziej znany z nich wszystkich. Inni byli utalentowanymi pisarzami, którzy potrafili nadać swojej twórczości dziki patos tragedii, czarnego humoru czy wdzięku (…)


Islandzkie sagi powstały na skrzyżowaniu narodu żyjącego w swoich szczególnych warunkach życia ze strumieniem kultury, który przez jakiś czas był powszechny w całej Europie. Stara kultura germańska była całkowicie niepiśmienna – tak niepiśmienna, że przez wieki plemiona germańskie miały alfabet liter wypożyczony z greki i łaciny, ale nigdy nie udało im się rozwinąć swojego pisma runicznego w spójne, które można by wykorzystać do pisania historii lub opowiadań. Runy były używane do drapania zaklęć na nagrobkach, broni i biżuterii, a ktokolwiek je opanował, był czarodziejem.


Wszystko to zmieniło się, gdy ludy Europy Północnej podjęły chrześcijaństwo. Młodzi mężczyźni, którzy chcieli wejść do kapłaństwa nowej wiary, musieli nauczyć się korzystać z ksiąg liturgicznych Kościoła katolickiego. Podróżowali do Anglii, Włoch, Niemiec czy Francji w celu edukacji. Po studiach w Paryżu uczony Sæmund z Odde założył na swojej farmie w domu na Islandii słynną szkołę, w której Snorre Sturlason otrzymał wykształcenie. Wielu innych młodych mężczyzn, którzy nie rozważali kapłaństwa, również szukało tych kościołów, katedr lub (późniejszych) szkół zakonnych. W tym pierwszym okresie naturalnie pisali po łacinie. (Najstarsze norweskie relacje historyczne, a także znana stara kronika duńska zostały napisane po łacinie.) Ale dobrze było dla krajów nordyckich, że zostały schrystianizowane, kiedy były, tak jak w całej chrześcijańskiej Europie nagle wyrosła literatura wernakularna. Islandczycy mieli już żywą pamięć o przeszłości swoich ludzi w czasie, gdy Islandia została skolonizowana przez norweskich mężczyzn o silnej woli, którzy opuścili własną ziemię, ponieważ nie przestrzegaliby praw królewskich, które zastąpiły ich własne - wyrazy ich własnych koncepcji sprawiedliwości i równości. To właśnie od niepamiętnych czasów robili marynarze z północy. W ten sposób wykorzystali to, czego nauczyli się w swojej szkole łacińskiej, aby położyć na pergaminie stare pieśni o nordyckich bogach i bohaterach, tezy akademickie i sagi. Obejmowało to wszystko, od rzetelnej historii krajów nordyckich i mniej lub bardziej poetyckich opowieści o ich przodkach, po całkowicie romantyczne i fantastyczne historie wykorzystujące wspólne europejskie wątki Merlina, Tristana i Izoldy i tym podobnych.


Ciekawostką jest to, że te islandzkie sagi rodzinne wciąż są bardzo żywe. Współcześnie z francuską i niemiecką opowieścią o rycerstwie, oprawione w średniowieczne społeczeństwo dawno zaginione. Ale podczas gdy napięcie w tych rycerskich opowieściach charakteryzuje się moralnością specyficznego dawnego otoczenia społecznego, namiętności i konflikty nakłaniające czyny sag są powszechnie ludzkie, a walki, o których mówią, zawsze znajdują się w ludzkiej naturze. W społeczeństwach o różnych strukturach bieg wydarzeń może być bardzo różny, ale siły napędowe są nieodłączną częścią naszej wspólnej ludzkiej natury.


Powtarzającym się tematem w większości sag jest konflikt między skłonnościami człowieka a jego przekonaniami; między jego sumieniem a moralnością otoczenia. (…) Wiele sag zostało spisanych w islandzkich klasztorach lub przez duchownych. Ludy nordyckie, nie tylko intelektualiści wśród nich, potraktowali nową wiarę poważnie, lecz żyli w społeczeństwie, którego struktura i moralność były jeszcze przedchrześcijańskie. Wielkim przykazaniem tej pogańskiej nauki moralnej była wierność rodzinie. Można by pomyśleć, że to ściśle zorganizowane pokrewieństwo krwi, w którym pierwszym obowiązkiem silnych i bogatych było ochrona członków rodziny, gdzie uciskanym, starszym i sierotom zagwarantowano pomoc i utrzymanie w rodzinie, a błyskotliwość lub sława, która otaczała jednego człowieka, rzuciła światło na całe plemię; można by pomyśleć, że to wszystko da każdemu indywidualne poczucie bezpieczeństwa i zwiększoną radość życia. Ale tak to nie działa w sagach. Niemal bez wyjątku widzą tę wzajemną zależność w obrębie klanu z punktu widzenia mężczyzny lub kobiety przez nią ograniczonej lub zmuszonej przez nią do nieszczęśliwych, tragicznych lub śmiesznych sytuacji. Opowiadają o odwiecznym konflikcie między pokoleniami: ojców i synów, którzy się nie lubią lub są wobec siebie podejrzliwi. Opowiadają o kłótni i niechętnych sojuszach między braćmi lub szwagrami, którzy nie mieli ze sobą nic wspólnego poza wymuszonym na nich obowiązkiem stania razem; o zamężnych kobietach, które czują się związane z ojcami i braćmi swoich mężów do tego stopnia, że gdy pojawia się konflikt między rodziną, w której się wychowali, a rodziną, w którą się wżenili, ich pozycja staje się tragiczna. Wierność klanowi nakłada na każdego człowieka obowiązek angażowania się w krwawe waśnie, które, dalekie od charakterystycznego dla społeczeństwa bezprawia, były jedynym środkiem, za pomocą którego decyzje sądowe mogły być wykonywane w społeczeństwie, które rozwinęło instrumenty prawodawstwa i orzeczeń, ale pozbawione było możliwości egzekwowania prawa. (…)


Ponieważ głównym tematem w sagach jest wieczny konflikt między sumieniem a otoczeniem, a jak niektóre z nich są opowiadane z tak niesamowitą umiejętnością, jestem zdania, że właśnie dlatego, że są one osadzone w odległej przeszłości, podkreślają najbardziej fundamentalne elementy ludzkiego życia, przynajmniej w cywilizacji naszego zachodniego świata, która opiera się na religijnej interpretacji życia, przedchrześcijańskiej, tak samo jak i chrześcijańskiej. Saga Njåla słusznie została uznana za chef d-œvre wśród sag, a także za najbogatsze i najbardziej zróżnicowane studium wszystkich typowych tematów sagi. Z czysto artystycznego punktu widzenia krótka saga Ravnkjell Frøysgode jest ukoronowaniem ich wszystkich. Osobiście uwielbiam oszałamiająco piękne sagi o Gisle Surssonie i Hørdzie Grimkjellsonie”


Sigrid Undset, “En bok som ble et vendepunkt i mitt liv” in Sigrid Undset: Essays og Artikler [Liv Bliksrud, ed.], Vol IV, pp. 775-782. Tłumaczenie na język angielski: Brendan Arthur

Tłumaczenie z angielskiego: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 


„Jeśli Bóg jest naszym Ojcem…” fragmenty esejów Sigrid Undset

maja 19, 2024

„Jeśli Bóg jest naszym Ojcem…” fragmenty esejów Sigrid Undset


 „Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, a my jesteśmy Jego dziećmi, to nie jesteśmy Jego niemowlętami w ramionach; Bóg pozwala nam stać się dorosłymi dziećmi – i czasami zdarza się, że dorosłe dzieci odwracają się na dobre od ojca i domu. Kiedy spirytyści zapewniają nas, że „dobro” w końcu zwycięży na całej linii, zakładając, że mają na myśli to, że zło zostanie pozbawione samego istnienia, postulują Boga nie jako ojca, ale jako tyrana, nawet jeśli postrzegany jest jako życzliwy uniwersalny ojciec rodziny.


Podobnie jak wszyscy inni twórcy religii, którzy ogłaszają swoje produkty jako „rozwój chrześcijaństwa”, spirytyści mówią o „prostym nauczaniu” Jezusa – po tym, jak ludzie kłócili się przez tysiąc dziewięćset lat, a nawet zostali spaleni na stosie z powodu znaczenia tej prostoty i Jego „łagodnej” nauki o miłości. Ja sama nigdy nie byłam w stanie zgadnąć, skąd ludzie biorą ten obraz zawsze „łagodnego” Jezusa.


 (…)


Kościół podkreślał czułość Jezusa wobec wszystkich, którzy cierpią i trudzą się – czyli większości – i przypominał nam o Jego błogosławieństwie dla wszystkich, którym brakuje zdolności do zdobywania zaszczytów na tym świecie. Nie stłumił jednak z tego powodu innych cech obrazu Chrystusa w Nowym Testamencie – strasznych wybuchów Bożego oburzenia, Jego słów, że nie przyszedł, aby przynieść pokój, ale miecz i zesłać ogień na ziemię, aby oddzielić rodziców, dzieci, aby ten, kto chce być Jego uczniem, potrafił w razie potrzeby opuścić własnych rodziców (…).


Koncepcja Jezusa jako osoby słabej, szczególnie poruszająca serca kobiet, musiała powstać w kręgach klasy średniej ubiegłego stulecia, które trzymało się mocno rozwodnionej tradycji chrześcijańskiej. Przyjmowano za oczywistość, że miłość bliźniego i wiara w doskonałość wszystkich ludzi to idee specyficznie chrześcijańskie – i w pewnym stopniu było to słuszne. Jednak tradycyjnej czci dla imienia Jezusa nie zakłóciło żadne podejrzenie, że miłość Jezusa Chrystusa i Jego wyobrażenia o doskonaleniu się i uświęceniu ludzi mogą zasadniczo różnić się od ich własnych racjonalnych poglądów na te sprawy. Długa, mroczna procesja tak zwanych „historycznych Jezusów” reprezentuje w rzeczywistości zabarwioną emocjonalnie niechęć do porzucenia uczuć religijnych z dzieciństwa wśród ludzi, którzy wierzyli, że chrześcijaństwo w sensie historycznym się rozegrało, a jednocześnie próbowali skonstruować dla siebie postać Chrystusa, którego zachowanie i wypowiedzi można pogodzić z ich własnym „nihil obstat”.


Jest rzeczą naturalną, że po pokoleniu, które na takich założeniach uważało się za chrześcijańskie, nadejdzie pokolenie całkowicie zdechrystianizowane. 


(…) Nawet w świetle najwęższej ortodoksji Bóg jest jednak Bogiem, a Chrystus wcielonym Bogiem i Panem. Jest nie do pomyślenia, aby jakakolwiek dorosła dusza ludzka, która doświadczyła osobistej relacji z Nim, mogła odczuwać to jako coś innego niż bluźnierstwo, gdy Bóg zostaje zredukowany do czegoś w rodzaju rogu obfitości na szczycie kosmicznego tortu weselnego”


„Men, women, places”

Sigrid Undset 


Tłumaczenie: Anna Maternowska-Frasunkiewicz 

O katolickim życiu Sigrid Undset w Bjerkebaek

maja 05, 2024

O katolickim życiu Sigrid Undset w Bjerkebaek

 

„Po nawróceniu Sigrid Undset, ilekroć nadarzyła się okazja, udostępniała pomieszczenie w swoim domu, by odprawiono w nim Mszę Świętą dla katolików z Bjerkebæk. 

Zleciła wykonawcy Grønvoldowi zbudowanie ołtarza, który można było ustawić w pomieszczeniu, a następnie w razie potrzeby usunąć. We wnękach po obu stronach włoskiej renesansowej skrzyni umieszczone były rzeźby Jana Chrzciciela i Matki Boskiej, a wewnątrz skrzyni przechowywano kadzielnice, naczynia na wodę święconą i inne przedmioty używane podczas Mszy. Undset zamówiła z Paryża dwanaście klęczników, za które sama zapłaciła.

W Lillehammer mieszkało niewielu katolików, ale osobą, którą zawsze informowano o planowanej Mszy, była Edith de Castro Henrichsen. Sigrid niezwykle szczegółowo opisała w swojej powieści „Gymnadenia” różaniec, który należał do Edit. 


Edit zwykle przyjeżdżała do Bjerkebæk z dwójką najstarszych dzieci, a jej córka Hetty opisuje, co się działo w domu Undset:

„Zawsze przyjeżdżaliśmy wcześnie rano, pościliśmy i jeden po drugim wchodziliśmy do specjalnej niszy, zamykając za sobą drzwi, abyśmy mogli się wyspowiadać. Ksiądz zazwyczaj siadał na krześle Sigrid Undset przy jej biurku. Klękaliśmy przed nim, aby wyznać swoje grzechy. Dopiero gdy wszyscy przyszli na spotkanie z księdzem i wszystko było gotowe, Sigrid Undset schodziła na dół ze swojej sypialni. Bez wątpienia spowiadała się poprzedniego wieczoru, ponieważ księża zawsze spędzali noc przed odprawianą poranną Mszą w „domu księdza”. Sigrid Undset zakryła głowę kawałkiem czarnej koronki i nie spoglądała na nikogo… Uklękliśmy prie-dieu i złożyliśmy ręce. Dopiero po zakończeniu Mszy i przyjęciu sakramentu Komunii Św. przywitaliśmy się z nią. Potem wszyscy udaliśmy się do jadalni, gdzie zjedliśmy pyszne śniadanie”

Pokój z piecem pełnił funkcję kaplicy.

Sigrid Undset często chodziła na Mszę; codziennie odmawiała różaniec. Zwykle zostawała w swoim pokoju do późnego rana, a kiedy wreszcie schodziła na dół, żeby coś zjeść, pomoc domowa przychodziła na górę, żeby uporządkować jej pokój. Pokojówka zauważyła, że ​​poduszka z czerwonego aksamitu na klęczniku była zawsze mocno spłaszczona po porannych modlitwach.


W marcu 1928 roku Undset została przyjęta do Zgromadzenia Sióstr Świeckich Trzeciego Zakonu św. Dominika i jako nowe imię wybrała Olave, na cześć swojego dawnego bohatera, św. Olafa. Siostry dominikanki prowadziły życie półklauzurowe, co oznaczało, że pozostawały we własnych domach i nie musiały składać przysięgi celibatu, całkowitego posłuszeństwa ani zrzekać się całego majątku osobistego. Ich codziennym zadaniem były obrzędy kanoniczne o określonych porach dnia i, zgodnie z długoletnią tradycją, szczególnym obowiązkiem była ochrona dóbr kościelnych. To bardzo odpowiadało Sigrid Undset, gdyż czuła, że modlitwy nie wystarczą, aby stać się prawdziwym chrześcijaninem – potrzebne są czyny: „Gdzie są uczynki, które mają świadczyć o was w dniu ostatecznym i wskazywać, że byliście ogniwem w Kościele Bożym? Dobre uczynki, które będą świadczyć o waszej przynależności do Boga?” Oto pytania, które Kristin Lavransdatter widzi w oczach św. Olafa, gdy leży krzyżem i zalany łzami przed ołtarzem w jego kościele. Poczucie winy i pokuta to dwa tematy, które wiją się jak czerwona nić przez całą twórczość Undset, a Upadek to coś, co naznacza wszystkich jej głównych bohaterów, od Marty Oulie, Kristin Lavransdatter i Olava Audunssøna po Katarzynę ze Sieny, która była ostatnią postacią, o której napisała ważne dzieło. W swoim życiu Undset spełniała dobre uczynki na poziomie, przy którym przeciętny człowiek blednął z podziwu, a może i przerażenia. Nie sposób nie spekulować, jaki może być powód jej trwającego całe życie okazania skruchy. Jakie zło mogła popełnić, co wymagałoby takich aktów pokuty? Wiele osób szukało ukrytych grzechów w życiu Undset, nie znajdując niczego dramatycznego. Czy to możliwe, że próbowała spłacić długi innych?”

fragment „Inside the Gate - Sigrid’s Undset’s Life at Bjerkebaek”

Sigrid Undset - najwybitniejsza pisarka humanizmu katolickiego

marca 11, 2024

Sigrid Undset - najwybitniejsza pisarka humanizmu katolickiego

 

Gdy o mnie chodzi, to w miarę, jak wzrastałam, ilekroć wydawało mi się, że stawałam w swoim życiu w obliczu czegoś niewytłumaczalnego czy bezsensownego, tylekroć coraz bardziej upewniałam się w tym, że Kościół katolicki, i tylko on, ma rozwiązanie, na którym można się oprzeć, i ma odpowiedź na wszystkie życiowe pytania, obojętnie czy jest wygodnie, czy niewygodnie je zaakceptować, ale jest on jedyny, który zaspokaja moją skłonność do logicznego myślenia” 


Sigrid Undset - jedna z najwspanialszych powieściopisarek, uhonorowana Nagrodą Nobla w dziedzinie literatury. Jej powieści niesamowicie do mnie trafiają, tak jak powyższy cytat, który pochodzi z listu 41–letniej Sigrid Undset do jej 80–letniej znajomej pisarki szwedzkiej, Heleny Nyblom.


Undset zafascynowała mnie powieścią „Krzak gorejący”, w której główny bohater Paul konwertuje z protestantyzmu na katolicyzm. Ujęła mnie właśnie logicznym myśleniem. Mimo, że historia nie jest szalenie dynamiczna, porywa ciekawymi refleksjami i rozważaniami. Zakładam, że twórczość Undset była w jakimś stopniu odbiciem jej własnych doświadczeń, przeżyć i refleksji. 


Paul to kreacja bohatera, który myśli. Tymi myślami dzieli się z czytelnikiem w monologach, prowadzonych w duszy oraz w rozmowach z innymi bohaterami książki. 


Konwersacja między katolikiem a protestantką (Ruth) nie przypomina w niczym obecnie popularnego dialogu ekumenicznego, jest jednak pięknym przykładem, jak ów „dialog” wyglądać powinien. Paul opowiada o religii, przedstawia jej prawdy wiary, odpowiada na pytania i naucza, jak Chrystus przykazał. Nie ma tu wymiany myśli, że ja wezmę coś od ciebie, ty ode mnie, stworzymy coś nowego. To jest rozmowa, która ma szansę przyprowadzić rozproszone owieczki do stada. 


To co Paul poznaje jako KK, katolik poznaje zderzając się z Tradycją katolicką. To było moje największe odkrycie. Kilka lat temu mogłabym nie rozumieć części tekstu powieści. Szczególnie wtedy, gdy trafiamy na całe pasaże tekstów w języku łacińskim, na Mszę w dawnym rycie, która jest wszędzie taka sama - tak jak jest jeden, święty i powszechny Kościół, na cały ryt, który nie ogranicza się tylko do samej Mszy Świętej, ale mówi o roku liturgicznym, o sakramentach - szczególnie pięknie opisany jest w książce sakrament pojednania. Paul trafił do Tradycji katolickiej, która tak niedawno była ludziom znana jako Kościół Katolicki. 


Podczas czytania tej powieści przez głowę przewijało mi się mnóstwo myśli… 

Czy Paul by dziś konwertował na katolicyzm? 


Co się starło z Kościołem katolickim na przestrzeni ostatnich lat?


Trafiłam niedawno na informację, że w jednej polskiej parafii narzeczeni, którzy zamierzali zawrzeć związek małżeński, poprosili księdza, aby zamiast Ewangelii przeczytał im fragment „Małego Księcia”… pewnie mieli konta w mediach społecznościowych i czerpali z mądrości instagrama… Czy Paul wymieniłby swój protestantyzm na taki katolicyzm? 

Czy mógłby rozumowo doświadczyć głębi wiary katolickiej, czerpiąc z niego duchową radość, której nie myli się z popularną dzisiaj powierzchowną wesołkowatością? Czy emocjonalne uniesienia nie zasłoniłyby mu nauk katechizmowych? Paul nie szuka emocji, Paul szuka Prawdy. Nie szuka pasterza, który pachnie owcami, szuka Kościoła, który pachnie Chrystusem.


Podczas chrztu świętego w dawnym rycie rzymskim kapłan wypowiada słowa: „Effatha, to znaczy otwórz się. Abyś mógł poczuć woń Bożej słodyczy” - tych słów po SWII się już nie wypowiada, ale sama woń Bożej słodyczy jest dla mnie niezwykle wymowna, bo zakłada, że nozdrza nie będą zaciągały sie zapachem ciągle zmieniającej się współczesności, tylko będą szukały zapachu Boga. 


Undset pisze w taki sposób, że pokochałam jej powieści, mimo, że za samym gatunkiem nie przepadam. Ona jednak wiele przekazuje poprzez swoich bohaterów, odkurza to, co sie u nas zakurzyło, odsłania rozumem to, co zasłoniły emocje. Genialne powieści, genialna Undset, całym sercem zachęcam Was do sięgnięcia po „Krzak gorejący”, dziś szczególnie, bo przypada rocznica urodzin Sigrid Undset. Jestem bardzo wdzięczna, że trafiłam na tę autorkę, mam nadzieję, że jej twórczość odżyje w polskich domach ❤️



Zostawię kilka ciekawych cytatów z tej książki:


„Jeżeli człowiek ze swoich religijnych uczuć robi religię - to jest to rodzaj samogwałtu”


„Nie znajdziemy przedmiotu naszej miłości siedząc w naszym pokoju i oddając się niejasnym pragnieniom erotycznym - i tak samo nie znajdziemy Tego, który jest Bogiem, grzebiąc w naszych uczuciach, siedząc i pławając się w nieokreślonych nastrojach religijnych…”


„Wiara musi być w każdym przypadku także poznaniem, które nie powinno być naruszone własnymi uczuciami, podlegającymi zmiennym wahaniom i nastrojom”


„Każdy analfabeta w kraju katolickim - o ile tylko rozumie znaczenie czynności kapłana odprawiającego Mszę przy ołtarzu - dzierży w ręku klucz do światopoglądu o daleko trwalszych podstawach” s. 84


„Pomyślał o własnych dzieciach. Z pewnością życzył sobie, żeby mogły poznać i uznać własną słabość, ale pragnął, aby to zrobiły zastanawiając się nad doskonałością Boga, a nie ulegając pokusom”


„Dom był dla niego tylko miejscem, gdzie czuł się jak przykręcona lampa naftowa. Podobnie żyje większość mężczyzn. Kto wie, czy w ogóle jest wielu mężczyzn, którzy naprawdę mogliby szczerze powiedzieć, że kochają swój dom. Ale na szczęście nie ma potrzeby wyjaśniania takich prawd”


Paul (…) przekonał się, że więzy rodzinne i miłość między krewnymi to dwie różne rzeczy. Więzy te rodzą się ze spraw, które zmuszają człowieka do podporządkowania siebie i swoich interesów innym właśnie tym, z którymi żyje się w tym samym domu. One zmuszają człowieka do uwzględniania ich przyzwyczajeń. Są także codzienną pokusą, a przynajmniej okazją, do mówienia w domu o wszystkim, co nas samych zajmuje. Miłość natomiast jest napełniającym dom fluidem, który sprawia, że te więzy wydają się lekkie jak coś, co łączy ludzi, a jednak nie nakłada im kajdan. Nawet wspomnienie chwil, w których się zbyt poufnie wywnętrzało przed innym człowiekiem, może stać się dzięki miłości przyjemne, a nie wprost nieznośne”


„nic z tego, co mógłby dać swoim dzieciom albo dla nich zrobić, nie miało najmniejszej wartości, gdyby miały wyrosnąć nie poznając Boga”


„ - Pan Bóg, widzisz, jest taki - wszystko, co tylko zechce, staje się.

  • Ach, to tak jak mama! - zawołała radośnie Synne”


„Gdybym mógł ofiarować dzieciom wszystko, co świat może ludziom dać ze swoich wspaniałości - to i tak patrząc im w oczy nie śmiałbym zaprzeć się wiary w Boga”



O zdradzie i nawróceniu... w "Wiernej żonie" Sigrid Undset

stycznia 27, 2024

O zdradzie i nawróceniu... w "Wiernej żonie" Sigrid Undset

 


Gdy Sigrid Undset wydała pierwszą powieść, w podarunku od swej mamy otrzymała książkę pt. "Ptaki przelotne" Steena Steensena Blichera z dedykacją:

" Abyś jako autorka zawsze widziała w Blicherze swój wzór, abyś była nieprzekupna, uczciwa jak on, patrzyła nieustraszenie w oczy życiu, takiemu jakie ono jest i zgodnie z prawdą zdawała sprawę z tego, co widzisz"

Trudno powiedzieć, by było inaczej. Undset w swych powieściach poświęca uwagę grzechowi, poczuciu winy, skrusze i pokucie. Sigrid niczego nie pudruje, nie używa filtrów względem rzeczywistości, pokazuje, że wiara religijna jest zaczątkiem, który można realizować bądź odrzucić. 

Czy wiara jest czymś, co tkwi w nas? Czy może to Siła, która nas przyciąga do siebie, działając podobnie jak siła ciążenia?”

Takie pytania padają w książce, którą otworzyłam późną nocą i trafiłam na szokującą scenę rozmowy: żony z kochanką jej męża... W pierwszej chwili pomyślałam, że fragment wyrwałam z kontekstu i nie rozumiem, do tego późna noc i książka w języku angielskim... nie rozumiem, straszne to, ale nie rozumiem... kto tu jest katolikiem? Kto jest wierny swoim przekonaniom, mimo popełnienia okrutnego grzechu? Dlaczego kochanka spodziewająca się dziecka przychodzi do żony skruszona i informuje, że nie chce żyć z jej mężem? 


„Czy to twoje przekonania religijne sprawiają, że myślisz, że poślubienie kochanka jest tak niemożliwe?”

„Tak” – powiedziała cicho Adinda Gaarder.

„Ale gdzie były twoje przekonania religijne, kiedy związałaś się z żonatym mężczyzną? Bo cały czas wiedziałaś, że jest żonaty, prawda?”

Drugi raz dziewczę skinęło głową.

"Więc nie uważałaś, że to był grzech? Bo o ile rozumiem, teraz porzucasz Sigurda, bo uważasz za grzeszne poślubienie rozwiedzionej osoby?" Adinda Gaarder tylko patrzyła na nią w milczeniu – zachowywała się jak uczennica, która zdaje sobie sprawę, że popełniła coś niewybaczalnego. „Muszę przyznać” – powiedziała z przekąsem Nathalie- „nie rozumiem Twojego rozumowania”.

"Właśnie o to chodzi, w ogóle nie posługiwałam się rozumem"- dziewczyna była teraz bliska łez.

Dlaczego żona, głęboko zraniona, ze zmiażdżonym sercem, mimo wszystko trzyma się ziemskich korzyści takiego związku i mówi kochance (nie bez wyrzutu), że jest egoistką w tym swoim nawróceniu, nie myśli ani o dziecku ani o zwiedzionym cudzym mężu - po ludzku tyle osób będzie cierpieć.... głupota! 

"Miałbym dla ciebie nieskończenie więcej szacunku, gdybyś poniosła konsekwencje swego upadku, jak to się nazywa, jak sądzę. Gdybyś mimo wszystko mniej myślała o sobie, a więcej o dziecku, które mimo wszystko pragniesz urodzić. I o Sigurdzie. Czy sądzisz, że uzasadnione jest pozostawienie go stojącego jak głupiec – kiedy obie jego damy nie chcą mieć z nim nic więcej do czynienia – pozwolić mu dryfować na łasce wiatrów i fal…?


Wstyd... kochance jest wstyd, płacze, żałuje, nie zmniejsza to jej winy, ale pozwala wyznać grzech, wstyd jest dobry... bardzo dobry... 


"Przypuszczam, że uważasz, że to idiotyczne z mojej strony, że tu przychodzę. Chciałam ci powiedzieć, że żałuję zła, które wyrządziłam tobie, a także Sigurdowi, pozwalając, by sprawy dryfowały w złą stronę. Bardzo dobrze wiedziałam, że nie powinnam była się z nim spotykać. Ale zrobiło mi się tak wstyd, że powinnam była to przerwać, nie wiedząc nawet, czy jest we mnie zakochany"


W całym tym zamieszaniu czytelnik dowiaduje się, że małżeństwo Natalii i Sigurda jest bezdzietne...

To taka porażająca scena, że człowiek nie wierzy w to co czyta! Jeszcze raz rzut okiem na okładkę, czy to na pewno Sigrid, głęboki wdech... i czytam jeszcze raz tę samą scenę i jeszcze raz, łapczywie doszukując się treści, dlaczego kochanka po ludzku budzi we mnie wzruszenie??? Dlaczego zdradzona żona zachęca kochankę do trwania w tej grzesznej sytuacji?

„Mówię poważnie. Bardziej niż czegokolwiek innego pragnę, żebyś ty i Sigurd znaleźli sposób na bycie razem w miarę szczęśliwymi. Nie ma sensu, aby życie trojga osób było rujnowane przez jego i twoją lekkomyślność - możemy tak to nazwać? O wiele lepiej, jeśli wy dwoje spróbujecie uratować coś z tej wspólnej katastrofy. Nathalie przygryzła wargę, poczuła histeryczną ochotę się roześmiać"


Dlaczego kochanka tego nie chce?


„- Nie, gdybym wyszła za rozwiedzionego mężczyznę, z pewnością nie mieliby ze mną nic wspólnego. Nigdy więcej nie pozwoliliby mi wrócić do domu”.


- Ale teraz pozwolą ci wrócić do domu? Z dzieckiem?


-Tak, ojciec mówi, że uważa, że ​​powinienem wrócić do domu. A w domu też mam co robić. Mówi, że może poradzę sobie na tyle dobrze, że pewnego dnia będę mogła przejąć gospodarstwo. Jego babcia prowadziła je przez wiele lat, kiedy była wdową. A gospodarstwo też nie jest taki duże…"


Poczucie winy, skrucha i pokuta... Sigrid w tej powieści przedstawia małżeństwo jako dążenie do wspólnoty duchowej przeciwstawiając je popędowi do zespolenia fizycznego, spotykamy tu tomistyczny typ chrześcijaństwa. (por. Andreas H. Winsnes, Sigrid Undset). Na czym ten typ polega? Otóż czysta natura człowieka wymaga wiary jako gwarancji pełnego rozwoju. Czystą naturę należy rozumieć tu jako zdolność do czynienia dobra i poszukiwania prawdy. 

Zaczęłam czytać książkę od początku, by dowiedzieć się więcej o tytułowej bohaterce. Dom, w którym wyrastała, cechował abstrakcyjny liberalizm. Rodzice byli łatwowierni i naiwni. Chrześcijaństwo traktowali jako przestarzałą, zamierzchłą wręcz epokę. Ojciec atakował księży i Kościół, ale popierał liberalnych teologów. Wiele się dowiadujemy o jej rodzinie podczas pogrzebu jej ojca:


„Mamie bardzo zależało na odprawieniu nabożeństwa pogrzebowego w kościele. Wydawało się to dość dziwne: Nathalie przypomniała sobie czas, kiedy jej ojciec nigdy nie przepuścił okazji do ataku na duchowieństwo i Kościół państwowy. To prawda, że ​​wspierał liberalnych teologów i wszystko, co nazywało się chrześcijaństwem o szerokich horyzontach, ilekroć kłócili się z ortodoksją. Ale niewątpliwie stało się tak tylko dlatego, że wierzył, że wszystko, co mieści się w kręgu liberalizmu i otwartości, musi koniecznie należeć do jego partii. I z pewnością mama też nie była zbyt kościelną kobietą – popierała historycznego Jezusa, ponieważ utrzymywała, że ​​był on jednym z pionierów praw kobiet, podczas gdy duchowieństwo i Kościół nigdy nie robiły nic innego, jak tylko uciskały jej płeć. Teraz mówiła tak, jakby przez całe życie była ortodoksyjną członkinią zboru. Wzruszające było widzieć, jak bardzo była szczęśliwa, że tata został pochowany w kościele”


Rodzice Natalii byli tak zajęci, że nigdy nie mieli czasu. Ragna, siostra Natalii, mówi o matce: ,,Można by myśleć, że swoje dzieci znalazła przypadkowo w koszu od papieru, kiedyś między dwoma zebraniami zarządu". Słowem: nowoczesny dom!


Uważali, że wiara w autorytet musi być zwalczona, aby mogło powstać bardziej wolne i samodzielne pokolenie. Ale stało się wręcz przeciwnie. Nowe pokolenie było, tak spragnione autorytetu, że samemu diabłu zaprzysięgłoby dozgonną wierność tylko dlatego, że był on bezsporną osobowością przywódczą".


Mąż Natalii pochodzi z rodziny chłopskiej, gdzieś z Österdalen. Reprezentuje sobą prawdziwy zdrowy chłopski rozsądek. Uważa, że ludzie w obecnych czasach żyją w tak szybkim tempie, iż więdną, zanim dojrzeją.


A tak o swojej relacji z mężem mówi Natalia:


Relacje między nimi zawsze były całkowicie fizyczne. Tyle że to jest rzecz trudna do ustalenia, bo mało kto wie, co to znaczy, a ci, którzy wyobrażają sobie, że ich miłość jest fizyczna, często wiedzą o tym najmniej. Zawsze zdawała sobie sprawę na przykład, że Sigurd nie był osobą inteligentną. Choć wszystkie egzaminy zdał z wyróżnieniem; był zdolny do nauki. Ale jego mózg pracował powoli, a pewna skromność lub brak pewności siebie często sprawiały, że jego opinie były jakby tępe. Nienawidził wyrażać opinii na temat czegoś, czego nie rozumiał, a wiedział całkiem dobrze, kiedy czegoś nie rozumiał. Pod tym względem był bardzo mądry. W sumie nie lubił rozmawiać, choć lubił siedzieć i rozmawiać w kameralnym otoczeniu”


Oboje cenią sobie życie rodzinne. Natalia jest z natury oddaną żoną. Nic nie jest bardziej oczywiste, jak to, że należy tylko do niego na zawsze. Jej zdaniem nawet starzenie się może oddaniu wyjść tylko na dobre. Gdy się spotkali, zrozumiała od razu, że tak było. Otrzymali rzeczywiście rzadki dar, wielką miłość. Ale nawet i oni próbują na swój użytek nieco zreformować instytucję rodzinną. Ona ma pracę poza domem, co było zrozumiałe; nie mieli bowiem dzieci. Lecz Sigurdowi nie bardzo się to podoba. Teraz, gdy warunki już tego nie wymagają, wygląda na to, że jej sprawy odciągają ją nieco od domu. Nie podobało mu się zresztą również wcale, że nie mieli ślubu kościelnego. Żyli ze sobą, zanim się pobrali. Różnica polegała więc tylko na tym, że obecnie stosunek ich został zalegalizowany także w oczach innych ludzi.


Przyczyny niewierności Sigurda nie tkwią jednak w tych okolicznościach, które skądinąd stwarzają niekorzystny klimat dla małżeństwa. A jednak jego niewierność jest dla nich obojga wstrząsem. Serce Natalii zostaje zmiażdżone.


Złamane serce. Kiedyś uważała to za idiotyczną metaforę. Wyobraziła sobie bowiem szklaną rzecz, która z trzaskiem roztrzaska się na kawałki. Ale teraz czuła się tak, jakby serce zostało w niej zmiażdżone, tak jak dłoń ściskana na miazgę w drzwiach; przypomniała sobie kilku harcerzy, z którymi ona i Sigurd pojechali wiele lat temu do Rafstad; jednemu z nich ciężko zmiażdżono rękę drzwiami wagonu.


Spojrzała na siebie w lustrze. Oczy miała dobrze osadzone, dość głęboko, w ładnie ukształtowanych oczodołach. Ale pełnia wokół nich zniknęła, powieki były cienkie i pokryte drobnymi zmarszczkami. Zakłamali całą jej dobrze zachowaną młodość. Och, do diabła, weź to, ta zmumifikowana młodość, której wymaga życie zawodowe - nie można sobie pozwolić na starzenie się, gdy trzeba ciągle spotykać ludzi, dla których to, przez co się przeszło, jest sprawą całkowitej obojętności”


Decydującym momentem w opowiadaniu jest sprawa młodej dziewczyny, kochanki Sigurda, która nie chce go poślubić. To nie znaczy, żeby nie była zakochana w Sigurdzie. Ale uważa, że nie ma do tego prawa. Jej rodzice są katolikami. Nie uznają ,,boskiego prawa wielkiej miłości". Ona nie może postąpić ze sobą i z życiem, które jest w niej, według własnego widzimisię. Sama to również rozumie. Wdała się w coś, co było sprzeczne z jej religijnym przekonaniem, z porządkiem, o którym wiedziała, że ma swe źródło w miłości większej niż jej miłość. Jest również słaba. Ale to, co najlepsze w niej, znajduje oparcie w czymś poza nią samą, w jakimś porządku. Staje się silna i może ponieść konsekwencje swego błędnego kroku. Dziecka się nie pozbędzie. Ale może zniknąć z życia Sigurda. I to jest prawdziwa postawa człowieka po upadku - upadku, z którego wyciągnąć go może tylko żal za grzechy, jego wyznanie i mocne postanowienie poprawy.

Wiara religijna, która w gruncie nigdy nie była Sigurdowi całkowicie obca, uaktywnia się w związku z tą historią. Uczucie wstydu, a przede wszystkim niespodziewana stałość przekonań jego kochanki budzą go.


Małżeństwo Sigurda i Natalii odradza się. Dla Sigurda tym razem nie jest ono już tylko instytucją społeczną, lecz również sakramentem, w którym spotykają się Bóg i człowiek. Natalia nie bardzo rozumie jego nowe poglądy i słowa, że nic się nie może poszczęścić, gdy człowiek lekceważy najistotniejszą rzeczywistość, w której żyje. Rzeczywistość? - pyta z lekkim szyderstwem. ,,Czy ta cała twoja religia to raczej nie są marzenia wyrosłe z pragnień?" Sigurd odpowiada: ,,Jeżeli masz być uczciwa, Natalio, czy nie przyznajesz mi racji, że wielu z twoich znajomych, którzy mówią, że nie wierzą w Boga, w gruncie rzeczy pragnie, aby istniał i był tą Rzeczywistością, która obejmuje wszystko, jak dłoń i nic nie może się wymknąć między Jego palcami?" Nie, musi przyznać, że Bóg nie jest jej pragnieniem. Nie pojmuje wcale, co to za radość dla Sigurda być chrześcijaninem. Lecz jest tak szczęśliwa, że rozstanie z Sigurdem skończyło się i uważa, że "byłoby pięknie mieć kogoś, komu by można podziękować".


"Wierna żona", oto książka, która mnie poruszyła podobnie jak "Krzak gorejący"  Sigrid Undset. 

Powieść ta jest hymnem na cześć idei chrześcijańskiego małżeństwa, na cześć tradycyjnej instytucji rodziny chrześcijańskiej. Uczciwość chrześcijańska, do której dociera grzesznik w tej powieści, szokuje w czasach powszechnego relatywizmu, kryzysu małżeństwa i rodziny, burzenia ostatnich autorytetów, masowego unieważniania małżeństw i zawierania ponownych ślubów kościelnych, a ostatnio nawet prób dopuszczenia ludzi ze związków niesakramentalnych do przyjmowania Komunii Świętej, Undset pokazuje nam katolicyzm, który dziś chciałoby się nazywać "tradycyjnym", choć  jeszcze niedawno, był... powszechnym... Grzech nie pobłogosławiony a nazwany grzechem prowadzi do nawrócenia nie tylko grzesznika, ale i ludzi z jego otoczenia, nawet tych skrzywdzonych. 

Warto sięgnąć po tę książkę, choć wiem, że jest bardzo trudno dostępna - na pewno jest w bibliotekach w większych miastach. Gdybyście myśleli, że zdradziłam tu zbyt wiele treści, to uprzedzam, że to nic bardziej mylnego - wątek młodej dziewczyny, która swym upadkiem budzi z letargu i prowadzi tym samym do nawrócenia wielu osób jest bardzo ciekawy, a nawet mocno wzruszający. Jeśli nie znajdziecie książki w polskim tłumaczeniu, to zachęcam do sięgania po tłumaczenie na angielski - czyta się dość dobrze. 

Poniżej zostawię Wam jeszcze kilka cytatów w moim tłumaczeniu:

„Myślała, że ​​jest wciąż młoda – wyglądała młodo, czuła się młodo. Ale młodości z wczesnych lat – nie można jej w pełni przypomnieć sobie, gdy już minęła, nie można jej odzyskać, nie można jej symulować”


„I powiem ci jedno: posiadanie dzieci zmienia mężczyznę co najmniej w takim samym stopniu co jego żonę. To znaczy, jeśli w ogóle nadaje się na ojca. To czyni go takim wiarygodnym”


„Patrząc na siostrę, Nathalie przyszło do głowy, że przeciwieństwem młodości nie jest starość, że młodość i starość to tylko etapy tego samego procesu – braku wieku”


„Gdyby tylko mieli dzieci, chętnie zrezygnowałaby ze swojego stanowiska i całą swoją siłę roboczą wykorzystała do zarządzania tym, na co Sigurd był w stanie zarobić. Ale tak się składało, że nie mieli dzieci. I dlatego ofiara byłaby bez znaczenia. I w końcu żyli szczęśliwie przez szesnaście lat, a jedyną więzią między nimi była miłość.


Ich solidarność była silna i pewna, mimo że ich życia były w dużej mierze od siebie niezależne. Bo tacy byli. Ich twórczość to dwa światy, w których jeden zajmował się czymś, o czym drugi nic nie wiedział. Sigurd nie wiedział więcej o sztuce i rzemiośle niż większość wieśniaków, którzy porzucili rzemiosło. A kiedy po raz pierwszy się pobrali, próbował dać jej kurs elektrotechniki – stwierdził, że komiczne było to, że ona i wszystkie inne kobiety spędzały całe życie na obracaniu przełączników, prasowaniu, szyciu, zamiataniu i gotowaniu przy użyciu prądu, tak naprawdę nie wiedząc czegokolwiek na ten temat. Jego gorliwość była tak wielka, że ​​nie mogła oderwać od niego oczu, a to, co mówił, wchodziło jednym uchem i wychodziło drugim”


Czytaliście coś autorstwa Sigrid Undset? Chciałabym, by ta autorka przeżyła w Polsce swoisty renesans... tyle pięknych książek napisała, a tak niewiele się o nich mówi...