Pokazywanie postów oznaczonych etykietą małżeństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą małżeństwo. Pokaż wszystkie posty
Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża czy współczesna feministka? O poglądach Jadwigi na temat małżeństwa

kwietnia 10, 2024

Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża czy współczesna feministka? O poglądach Jadwigi na temat małżeństwa

 

Jadwiga Zamoyska - Służebnica Boża, czy współczesna feministka? W minionym roku, który był poświęcony Jadwidze Zamoyskiej, postać Generałowej przykuwała uwagę wielu osób i każdy spoglądał na nią przez pryzmat własnych doświadczeń, wyborów, pragnień przedstawienia jej na nowo. Jedni widzieli w niej świętą, inni kobietę skuteczną z feministycznym zacięciem. Można spuszczać zasłonę milczenia na teksty Jadwigi o małżeństwie, można eksponować je w świetle nowoczesnego feminizmu, a religijność Generałowej tłumaczyć kolorytem historycznym minionej epoki - ale to wszystko nie będzie dążeniem od odkrycia prawdziwej Jadwigi, tylko realizacją przedstawienia własnej wizji postaci.

Chciałabym się dziś pochylić nad tym co Jadwiga myślała na temat małżeństwa i dlaczego tak myślała! Bowiem w swoim życiu już jako młoda osóbka kierowała się dążeniem ku doskonałości. 


„Dość, że żaden artysta, żaden malarz sumienniej nie rzeźbił marmuru, jak ja swoją duszę i życie" - pisała Zamoyska o sobie kilkunastoletniej (s. 85). Swoją autobiografią pragnęła wręcz zaświadczyć, że jej byt rzeczywisty wykraczał poza materię, że istnieje „nie dla świata". „Nie dla świata” to iście katolicki postulat, który Jadwiga chciała realizować poprzez swoje „tak” dla Boga. 


Gdy Jadwiga miała 12 lat spowiednik zalecił jej czytanie „Żywotów Świętych” Piotra Skargi. Z nich młoda Jadwiga wyciągnęła naukę, że doskonałość kobieca polega na cnocie czystości. Pragnienie doskonałości stanowiło tedy inny sposób wyrwania ducha z więzów materii. I przez całe życie Zamoyska próbowała doskonałość osiągnąć, dbając, aby każda, najdrobniejsza nawet czynność nadawała jej istnieniu kierunek ku Niebu.


We wszystkich opowiadanych przez Skargę historiach podstawową rolę odgrywa czystość niewiast, również małżonek. Na przykład, błogosławiona Kinga uprosiła swego męża, by przez rok dochowali czystości. Po roku prosiła, aby mąż rok następny darował Przenajświętszej Pannie, trzeci zaś Janowi Chrzcicielowi i przeżyli tak lat czterdzieści w czystości. Święta Jadwiga wyszła za mąż z woli rodziców. Odsuwała swego męża, gdy tylko poczuła się brzemienna, a także we wszelkie święta, wigilie, piątki, cały Wielki Post i adwent. Dochowała się kilkorga dzieci, po czym namówiła męża, aby resztę życia spędzili w powściągliwości. 


Bezkompromisowa Jadwiga uznała, że doskonałość kobiety wymaga, by nie wchodziła ona w związek małżeński. Tylko jako dziewica może ona uniknąć włączenia się w ziemski cykl rodzenia i umierania. Stąd ten wniosek, że małżeństwo jest zaprzeczeniem prawdziwie ludzkich dążeń.


„Dotychczas, tj. od ślubu mojej siostry Izi, od urodzenia siostry mojej Anny, od urodzenia i śmierci pierwszego synka mojej siostry, uważałam zamęście jako plagę życia ludzkiego i jako najdotkliwsze nieszczęście, które kobietę spotkać może. Potem przyszło mi na myśl, że jeżeli czystość doskonała, a więc dziewictwo są dla duszy największym uświęceniem, to zamęście musi być największym upośledzeniem. Ta czystość, tak jak wszystko, skoro raz przystęp do duszy mojej otrzymało, w mgnieniu oka doprowadziło mnie do ostatecznych wyników” pisze Zamoyska w swoich wspomnieniach. 


Uznała, że doskonałość kobiety wymaga, by nie wchodziła ona w związek małżeński. W dużej mierze jest to efekt romantycznej duszy Jadwigi oraz wpływów literatury romantycznej, w której miłość kojarzyła się albo z przymusem, albo z duchowym cierpieniem, której na ratunek kozę przyjść tylko śmierć. W ogóle wizja śmierci Jadwigi jest niezwykle ciekawa, ale zasługuje na osobny post. We wspomnieniach Zamoyskiej często padają słowa zaczerpnięte z literatury z epoki romantyzmu. 


Dojrzała Zamoyska uważała, że kobieta może wyjść za mąż i będzie wtedy musiała wypełniać obowiązki niewieściej płci, ale może też za mąż też nie wychodzić. Pisała, że myliła się zamężna siostra Zamoyskiej, przekonana, iż „tak jak w pewnym wieku zęby kiełkują, tak w danym wieku, źle czy dobrze, ale trzeba za mąż pójść!". Życie człowieka nie jest zdaniem Jadwigi realizacją biologicznych konieczności, lecz sprawą pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Jest kwestią indywidualnego sumienia, a nie postępowaniem za ludzkimi zwyczajami, bo „najprzód o własnym zbawieniu pamiętać trzeba, a (...) i drudzy na tym najlepiej wychodzą" - twierdziła.


Zatem zbawienie, czystość, odrzucanie wszystkiego co światowe przyświecało Jadwidze i wpływało na jej poglądy na temat małżeństwa, które w czasach Jadwigi były często aranżowane. Poszukując czegoś więcej, niż Generałowa pisała o małżeństwie w swoich Wspomnieniach, trafiłam na jej List do Anny z 6 maja 1886 roku, który w pełni pokazuje nam, jak się Generałowa już jako dojrzała kobieta odnosiła do małżeństwa:


„czemu Ty jesteś taka niespokojna i przygnębiona? Nie masz na to powodu, powiedz sobie, że nie masz żadnego obowiązku zamąż iść, bo niech Ci kto co chce o tem mówi, tak jest w istocie, że obowiązku niema: według własnych słów Pana Jezusa małżeństwo jest raczej dozwolone, niż nakazane, św. Paweł wyraźnie mówi, że ten co córkę za mąż wydaje dobrze czyni, ale ten co jej nie wydaje czyni lepiej. Ale owo dobrze i owo lepiej jest zależne od usposobienia każdego; i tak niektórzy nie idąc zamąż, narażają się na rozmaite grzechy i niebezpieczeństwa, w takim razie bezpieczniej zamąż iść, inni zaś, nie mając powołania do zamęścia, na codzienne grzechy się narażają, zamąż idąc, w takim razie po co się na to narażać? Wejdź w głąb duszy Twojej i obacz, po której stronie dla Ciebie nie mówię większe bezpieczeństwo, ale większe niebezpieczeństwo.


Małżeństwo jest związkiem duchowym, ale jest także, jak się francuski katechizm wyraża, l'oeuvre de la chair, a zatem nie tylko serca się radzić trzeba, ale i fizyczne usposobienie wziąć trzeba w rachubę; są usposobienia, dla których małżeństwo od pierwszego do ostatniego dnia jest zmorą, są zaś takie, które się obejść bez niego nie mogą. Trzeba to wziąć na szalę. Małżeństwo jest dla kobiety od pierwszego do ostatniego dnia nieprzerwanem pasmem cierpienia fizycznego i moralnego, oczem się łatwo przekonasz, bacząc, ile rodzice najlepsi nawet z powodu dzieci swoich cierpieć muszą, chociaż o tem wiedzieć trudno, bo nieboracy kryją się z cierpieniem. Otóż na zniesienie tych cierpień trzeba istotnego powołania. Zdaje mi się, że główną cechą powołania jest pragnienie tej rzeczy i upodobanie jej. Jeżeli to masz,„All is right", jeżeli, a przynajmniej tak długo jak tego nie masz, nie wystawiaj sobie, że masz jakiś obowiązek doznawania tego, czego nie doznajesz.


Nie bałamuć się tą myślą, że idąc zamąż, masz większe pole do dobrych uczynków, to jest czystem złudzeniem, kobieta idąc zamąż, mówi św. Paweł, musi o tem pamiętać, ażeby się mężowi podobała, cała więc jej działalność od niego zależy i jest z konieczności bardzo ograniczoną; ta, która zamąż nie idzie, ma się starać, by się podobała Bogu; tu jest pole bez granic, szczególnie dla osoby mającej swój majątek i zupełną wolność. Takbym chciała, abyś mogła rozstrzygać ze zupełną swobodą ducha, nie dając na siebie wpływać niczyjem gadaniem, ale jedynie poprostu słuchać tego, co Bóg mówi wewnątrz duszy.”


W innym miejscu Jadwiga mówi: „My, kobiety, powinnyśmy do głębi przejąć się tym przekonaniem, że apostolstwo kobiet polega nie na słowach, ani na tym, czego słowami uczą, ale raczej na tym, czym są i jakimi są; nie na tym, co mówią, ale raczej na tym, co zamilczeć potrafią - nie na głośnej działalności, ale na cichym spełnianiu obowiązków"


Zatem niezależnie od rozeznanego powołania i wybranej drogi, przed kobietą stają obowiązki, których wypełnienie stanowi cichy sens jej egzystencji, a w to wszystko niewątpliwie wplecione jest cierpienie, którego człowiek nie uniknie, może je jedynie pokochać. 


Szalenie inspirująca i ciekawa jest dla mnie postać Generałowej, przyglądam się jej z uwagą i bardzo mi zależy na tym, bym jej postać nie została przedstawiona w krzywym zwierciadle na korzyść konkretnych czasów, nurtów społecznych, czy też wypaczeń, z szacunku do Jadwigi Zamoyskiej, jej miłości do Boga, jej sposobu myślenia i niesamowitej spuścizny pedagogicznej, którą po sobie zostawiła. 


Bibliografia: 

1. Jadwiga Zamoyska, „Wspomnienia”

2. Dorota Siwicka „Hańba i ohyda. O autobiografii Jadwigi z Działyńskich”

3. Jadwiga Zamoyska „Listy Jadwigi Zamoyskiej z lat 1883-1918” 

„Co Bóg złączy” czyli esej o miłości prawdziwej i nieodwołalnej!

lutego 09, 2024

„Co Bóg złączy” czyli esej o miłości prawdziwej i nieodwołalnej!


Co Bóg złączył” to wspaniały esej o miłości, który pozwala „ludziom dobrej woli” zrozumieć, jakie wyżyny osiągnąć może prawdziwa miłość kobiety i mężczyzny. 


Szalenie spodobała mi się postać samego autora niniejszej publikacji: 


„23-letni młody człowiek, zewnętrznie niczym, poza gwałtownością, nie wyróżniający się od milionów innych, zostaje ogarnięty niezwykłą, niespotykaną, bezinteresowną miłością do wiedzy: „opanowało mnie, wspomina, rodzaj libido sciendi, gorączki poznania”. Korzystając z księgozbioru sąsiadów, pochłania wiedzę. Studiuje filozofię, języki, matematykę, teologię aż do stanu chwilowego przesycenia. Na dłuższa metę nie zawiedzie się jednak - wiedza przyniesie mu radość i równowagę ducha na całe życie. Co więcej - wróci mu wiarę. Wraz z nim nawraca się jego ojciec. Lektura św. Tomasza z Akwinu dopełnia procesu nawrócenia, „odpowiadając - jak pisze Thibon - w pełni moim wymaganiom intelektualnym harmonijnych zaślubin łaski i natury. To dzięki poznaniu otworzyłem się na Boga”. Tak właśnie zrodził się Thibon! Poeta, filozof, moralista, jedna z nietuzinkowych postaci życia umysłowego XX wieku. Ta postać jest dla mnie o tyle niesamowita, że ten człowiek nie ma żadnego dyplomu! Nie pozawala się jednak nazywać samoukiem, bo „książki są najlepszym nauczycielem”. Ten niesamowity umysł pochłaniał dzieła Platona, Seneki, Tomasza, św. Jana od Krzyża, Dantego i Nietzschego w oryginale!!! Mimo braku dyplomu, zostaje przyjęty z otwartymi ramionami do środowiska intelektualistów i czuje się w nim wybornie. W wieku czterdziestu lat, po doświadczeniach wielkiej miłości i bólu po stracie kochanych osób pisze dwie książki, w tym właśnie esej o miłości „Co Bóg złączył”. 


Czymże jest ideał miłości?


„Ofiarowywać się innej istocie, kochać ją pomimo jej nicości, z powodu jej nicości - kochać ją miłością mocniejszą i czystszą niż pragnienie szczęścia, to nie jest możliwe, o ile miłość ludzka nie złączy się i nie stopi z miłością wiekuistą”


W eseju Thibon zawarł cztery szkice, które dotyczą zależności między życiem a duchem, miłością zmysłową a miłością duchową, rozpatruje małżeństwo pod kątem złączenia się dwóch osób i dwóch egzystencji i opisuje próby i oczyszczenia miłości. W drugiej części książki znajdziecie aforyzmy dotyczące kwestii podejmowanych w książce. 



Jaki był cel napisania tego eseju? Thibon pisze: „Jedynym moim celem, przy publikowaniu tych stron, jest dopomożenie kilku duszom dobrej woli, by nie dzieliły tego, co Bóg złączył. Po to jednak najważniejsze jest zrozumienie, że nawet w porządku jak najbardziej doczesnym niemożliwa jest taka pełnia człowieczeństwa, której Bóg nie byłby duszą i centrum”


Książka pomaga powrócić do spójnej wizji świata. Nie odkryjecie tu niczego nowego, żadnego nowego systemu, żadnej nowej doktryny, może nie zrozumiecie dzięki tej lekturze absolutnie wszystkiego w pełni, ale uzmysłowicie sobie korzenie pewnych zjawisk, działanie mechanizmów i kilka fundamentalnych praw, by miłość w sobie zrodzić, obronić ją i doskonalić. To twardo realistyczna książka, bo nie ma dziś pojęcia bardziej rozmytego, przekłamanego, wręcz zmanipulowanego niż właśnie miłość! Miłości bowiem nie można mylić z zakochaniem, które może być najwyżej jej świtem. Miłość, o której mowa, jest uczuciem dojrzałym:„Najpierw kochałem w tobie twe bogactwo. Potem tak drogie było mi Twe ubóstwo. Dziś miłuję ciebie”. Książka napisana jest językiem poetyckim, niebiańsko pięknym, a jednocześnie mocno ściągającym na ziemię: „rodzi się ona [miłość] z wewnętrznej pełni i z podziemnego wysiłku. Jak rzeka rozszerza się i wzmacnia w swym biegu: wszystkie przypadki - wszystkie radości, a nade wszystko wszelkie łzy - przecinające jej bieg są dla niej dopływami…”. Tematem książki jest bowiem ukazanie nieuchronnego okresu próby prawdziwej miłości kobiety i mężczyzny, po której miłość albo umiera, albo zostaje oczyszczona i przeistacza się w „magnus amor - połączenie upojenia i bezpieczeństwa”. Nie znajdziecie tu dobrych rad autora, bo nie jest to żaden podręcznik. Thibon jest świadom trudności i wielu problemów, z którymi stykają się małżonkowie. Autor „mówi o tym, co wielu z nas nosi w sobie, co jest najistotniejsze do życia, ale co jest ogromnie trudne do jasnego pojęcia, a jeszcze trudniejsze do wyrażenia w słowach” 


Do napisania tej książki potrzebny był niewątpliwie dar miłości, mądrości i słowa, oraz najważniejszy… dar wiary i łaska poszukiwania Boga. Dla wszystkich, którzy lubią świadectwa: to świadectwo Gustawa Thibon, cenne, a nawet bezcenne dla osób wierzących! 


Książka została wydana nakładem Wydawnictwa Dębogóra. Oby więcej tak wspaniałych książek na polskim rynku!


 

O zdradzie i nawróceniu... w "Wiernej żonie" Sigrid Undset

stycznia 27, 2024

O zdradzie i nawróceniu... w "Wiernej żonie" Sigrid Undset

 


Gdy Sigrid Undset wydała pierwszą powieść, w podarunku od swej mamy otrzymała książkę pt. "Ptaki przelotne" Steena Steensena Blichera z dedykacją:

" Abyś jako autorka zawsze widziała w Blicherze swój wzór, abyś była nieprzekupna, uczciwa jak on, patrzyła nieustraszenie w oczy życiu, takiemu jakie ono jest i zgodnie z prawdą zdawała sprawę z tego, co widzisz"

Trudno powiedzieć, by było inaczej. Undset w swych powieściach poświęca uwagę grzechowi, poczuciu winy, skrusze i pokucie. Sigrid niczego nie pudruje, nie używa filtrów względem rzeczywistości, pokazuje, że wiara religijna jest zaczątkiem, który można realizować bądź odrzucić. 

Czy wiara jest czymś, co tkwi w nas? Czy może to Siła, która nas przyciąga do siebie, działając podobnie jak siła ciążenia?”

Takie pytania padają w książce, którą otworzyłam późną nocą i trafiłam na szokującą scenę rozmowy: żony z kochanką jej męża... W pierwszej chwili pomyślałam, że fragment wyrwałam z kontekstu i nie rozumiem, do tego późna noc i książka w języku angielskim... nie rozumiem, straszne to, ale nie rozumiem... kto tu jest katolikiem? Kto jest wierny swoim przekonaniom, mimo popełnienia okrutnego grzechu? Dlaczego kochanka spodziewająca się dziecka przychodzi do żony skruszona i informuje, że nie chce żyć z jej mężem? 


„Czy to twoje przekonania religijne sprawiają, że myślisz, że poślubienie kochanka jest tak niemożliwe?”

„Tak” – powiedziała cicho Adinda Gaarder.

„Ale gdzie były twoje przekonania religijne, kiedy związałaś się z żonatym mężczyzną? Bo cały czas wiedziałaś, że jest żonaty, prawda?”

Drugi raz dziewczę skinęło głową.

"Więc nie uważałaś, że to był grzech? Bo o ile rozumiem, teraz porzucasz Sigurda, bo uważasz za grzeszne poślubienie rozwiedzionej osoby?" Adinda Gaarder tylko patrzyła na nią w milczeniu – zachowywała się jak uczennica, która zdaje sobie sprawę, że popełniła coś niewybaczalnego. „Muszę przyznać” – powiedziała z przekąsem Nathalie- „nie rozumiem Twojego rozumowania”.

"Właśnie o to chodzi, w ogóle nie posługiwałam się rozumem"- dziewczyna była teraz bliska łez.

Dlaczego żona, głęboko zraniona, ze zmiażdżonym sercem, mimo wszystko trzyma się ziemskich korzyści takiego związku i mówi kochance (nie bez wyrzutu), że jest egoistką w tym swoim nawróceniu, nie myśli ani o dziecku ani o zwiedzionym cudzym mężu - po ludzku tyle osób będzie cierpieć.... głupota! 

"Miałbym dla ciebie nieskończenie więcej szacunku, gdybyś poniosła konsekwencje swego upadku, jak to się nazywa, jak sądzę. Gdybyś mimo wszystko mniej myślała o sobie, a więcej o dziecku, które mimo wszystko pragniesz urodzić. I o Sigurdzie. Czy sądzisz, że uzasadnione jest pozostawienie go stojącego jak głupiec – kiedy obie jego damy nie chcą mieć z nim nic więcej do czynienia – pozwolić mu dryfować na łasce wiatrów i fal…?


Wstyd... kochance jest wstyd, płacze, żałuje, nie zmniejsza to jej winy, ale pozwala wyznać grzech, wstyd jest dobry... bardzo dobry... 


"Przypuszczam, że uważasz, że to idiotyczne z mojej strony, że tu przychodzę. Chciałam ci powiedzieć, że żałuję zła, które wyrządziłam tobie, a także Sigurdowi, pozwalając, by sprawy dryfowały w złą stronę. Bardzo dobrze wiedziałam, że nie powinnam była się z nim spotykać. Ale zrobiło mi się tak wstyd, że powinnam była to przerwać, nie wiedząc nawet, czy jest we mnie zakochany"


W całym tym zamieszaniu czytelnik dowiaduje się, że małżeństwo Natalii i Sigurda jest bezdzietne...

To taka porażająca scena, że człowiek nie wierzy w to co czyta! Jeszcze raz rzut okiem na okładkę, czy to na pewno Sigrid, głęboki wdech... i czytam jeszcze raz tę samą scenę i jeszcze raz, łapczywie doszukując się treści, dlaczego kochanka po ludzku budzi we mnie wzruszenie??? Dlaczego zdradzona żona zachęca kochankę do trwania w tej grzesznej sytuacji?

„Mówię poważnie. Bardziej niż czegokolwiek innego pragnę, żebyś ty i Sigurd znaleźli sposób na bycie razem w miarę szczęśliwymi. Nie ma sensu, aby życie trojga osób było rujnowane przez jego i twoją lekkomyślność - możemy tak to nazwać? O wiele lepiej, jeśli wy dwoje spróbujecie uratować coś z tej wspólnej katastrofy. Nathalie przygryzła wargę, poczuła histeryczną ochotę się roześmiać"


Dlaczego kochanka tego nie chce?


„- Nie, gdybym wyszła za rozwiedzionego mężczyznę, z pewnością nie mieliby ze mną nic wspólnego. Nigdy więcej nie pozwoliliby mi wrócić do domu”.


- Ale teraz pozwolą ci wrócić do domu? Z dzieckiem?


-Tak, ojciec mówi, że uważa, że ​​powinienem wrócić do domu. A w domu też mam co robić. Mówi, że może poradzę sobie na tyle dobrze, że pewnego dnia będę mogła przejąć gospodarstwo. Jego babcia prowadziła je przez wiele lat, kiedy była wdową. A gospodarstwo też nie jest taki duże…"


Poczucie winy, skrucha i pokuta... Sigrid w tej powieści przedstawia małżeństwo jako dążenie do wspólnoty duchowej przeciwstawiając je popędowi do zespolenia fizycznego, spotykamy tu tomistyczny typ chrześcijaństwa. (por. Andreas H. Winsnes, Sigrid Undset). Na czym ten typ polega? Otóż czysta natura człowieka wymaga wiary jako gwarancji pełnego rozwoju. Czystą naturę należy rozumieć tu jako zdolność do czynienia dobra i poszukiwania prawdy. 

Zaczęłam czytać książkę od początku, by dowiedzieć się więcej o tytułowej bohaterce. Dom, w którym wyrastała, cechował abstrakcyjny liberalizm. Rodzice byli łatwowierni i naiwni. Chrześcijaństwo traktowali jako przestarzałą, zamierzchłą wręcz epokę. Ojciec atakował księży i Kościół, ale popierał liberalnych teologów. Wiele się dowiadujemy o jej rodzinie podczas pogrzebu jej ojca:


„Mamie bardzo zależało na odprawieniu nabożeństwa pogrzebowego w kościele. Wydawało się to dość dziwne: Nathalie przypomniała sobie czas, kiedy jej ojciec nigdy nie przepuścił okazji do ataku na duchowieństwo i Kościół państwowy. To prawda, że ​​wspierał liberalnych teologów i wszystko, co nazywało się chrześcijaństwem o szerokich horyzontach, ilekroć kłócili się z ortodoksją. Ale niewątpliwie stało się tak tylko dlatego, że wierzył, że wszystko, co mieści się w kręgu liberalizmu i otwartości, musi koniecznie należeć do jego partii. I z pewnością mama też nie była zbyt kościelną kobietą – popierała historycznego Jezusa, ponieważ utrzymywała, że ​​był on jednym z pionierów praw kobiet, podczas gdy duchowieństwo i Kościół nigdy nie robiły nic innego, jak tylko uciskały jej płeć. Teraz mówiła tak, jakby przez całe życie była ortodoksyjną członkinią zboru. Wzruszające było widzieć, jak bardzo była szczęśliwa, że tata został pochowany w kościele”


Rodzice Natalii byli tak zajęci, że nigdy nie mieli czasu. Ragna, siostra Natalii, mówi o matce: ,,Można by myśleć, że swoje dzieci znalazła przypadkowo w koszu od papieru, kiedyś między dwoma zebraniami zarządu". Słowem: nowoczesny dom!


Uważali, że wiara w autorytet musi być zwalczona, aby mogło powstać bardziej wolne i samodzielne pokolenie. Ale stało się wręcz przeciwnie. Nowe pokolenie było, tak spragnione autorytetu, że samemu diabłu zaprzysięgłoby dozgonną wierność tylko dlatego, że był on bezsporną osobowością przywódczą".


Mąż Natalii pochodzi z rodziny chłopskiej, gdzieś z Österdalen. Reprezentuje sobą prawdziwy zdrowy chłopski rozsądek. Uważa, że ludzie w obecnych czasach żyją w tak szybkim tempie, iż więdną, zanim dojrzeją.


A tak o swojej relacji z mężem mówi Natalia:


Relacje między nimi zawsze były całkowicie fizyczne. Tyle że to jest rzecz trudna do ustalenia, bo mało kto wie, co to znaczy, a ci, którzy wyobrażają sobie, że ich miłość jest fizyczna, często wiedzą o tym najmniej. Zawsze zdawała sobie sprawę na przykład, że Sigurd nie był osobą inteligentną. Choć wszystkie egzaminy zdał z wyróżnieniem; był zdolny do nauki. Ale jego mózg pracował powoli, a pewna skromność lub brak pewności siebie często sprawiały, że jego opinie były jakby tępe. Nienawidził wyrażać opinii na temat czegoś, czego nie rozumiał, a wiedział całkiem dobrze, kiedy czegoś nie rozumiał. Pod tym względem był bardzo mądry. W sumie nie lubił rozmawiać, choć lubił siedzieć i rozmawiać w kameralnym otoczeniu”


Oboje cenią sobie życie rodzinne. Natalia jest z natury oddaną żoną. Nic nie jest bardziej oczywiste, jak to, że należy tylko do niego na zawsze. Jej zdaniem nawet starzenie się może oddaniu wyjść tylko na dobre. Gdy się spotkali, zrozumiała od razu, że tak było. Otrzymali rzeczywiście rzadki dar, wielką miłość. Ale nawet i oni próbują na swój użytek nieco zreformować instytucję rodzinną. Ona ma pracę poza domem, co było zrozumiałe; nie mieli bowiem dzieci. Lecz Sigurdowi nie bardzo się to podoba. Teraz, gdy warunki już tego nie wymagają, wygląda na to, że jej sprawy odciągają ją nieco od domu. Nie podobało mu się zresztą również wcale, że nie mieli ślubu kościelnego. Żyli ze sobą, zanim się pobrali. Różnica polegała więc tylko na tym, że obecnie stosunek ich został zalegalizowany także w oczach innych ludzi.


Przyczyny niewierności Sigurda nie tkwią jednak w tych okolicznościach, które skądinąd stwarzają niekorzystny klimat dla małżeństwa. A jednak jego niewierność jest dla nich obojga wstrząsem. Serce Natalii zostaje zmiażdżone.


Złamane serce. Kiedyś uważała to za idiotyczną metaforę. Wyobraziła sobie bowiem szklaną rzecz, która z trzaskiem roztrzaska się na kawałki. Ale teraz czuła się tak, jakby serce zostało w niej zmiażdżone, tak jak dłoń ściskana na miazgę w drzwiach; przypomniała sobie kilku harcerzy, z którymi ona i Sigurd pojechali wiele lat temu do Rafstad; jednemu z nich ciężko zmiażdżono rękę drzwiami wagonu.


Spojrzała na siebie w lustrze. Oczy miała dobrze osadzone, dość głęboko, w ładnie ukształtowanych oczodołach. Ale pełnia wokół nich zniknęła, powieki były cienkie i pokryte drobnymi zmarszczkami. Zakłamali całą jej dobrze zachowaną młodość. Och, do diabła, weź to, ta zmumifikowana młodość, której wymaga życie zawodowe - nie można sobie pozwolić na starzenie się, gdy trzeba ciągle spotykać ludzi, dla których to, przez co się przeszło, jest sprawą całkowitej obojętności”


Decydującym momentem w opowiadaniu jest sprawa młodej dziewczyny, kochanki Sigurda, która nie chce go poślubić. To nie znaczy, żeby nie była zakochana w Sigurdzie. Ale uważa, że nie ma do tego prawa. Jej rodzice są katolikami. Nie uznają ,,boskiego prawa wielkiej miłości". Ona nie może postąpić ze sobą i z życiem, które jest w niej, według własnego widzimisię. Sama to również rozumie. Wdała się w coś, co było sprzeczne z jej religijnym przekonaniem, z porządkiem, o którym wiedziała, że ma swe źródło w miłości większej niż jej miłość. Jest również słaba. Ale to, co najlepsze w niej, znajduje oparcie w czymś poza nią samą, w jakimś porządku. Staje się silna i może ponieść konsekwencje swego błędnego kroku. Dziecka się nie pozbędzie. Ale może zniknąć z życia Sigurda. I to jest prawdziwa postawa człowieka po upadku - upadku, z którego wyciągnąć go może tylko żal za grzechy, jego wyznanie i mocne postanowienie poprawy.

Wiara religijna, która w gruncie nigdy nie była Sigurdowi całkowicie obca, uaktywnia się w związku z tą historią. Uczucie wstydu, a przede wszystkim niespodziewana stałość przekonań jego kochanki budzą go.


Małżeństwo Sigurda i Natalii odradza się. Dla Sigurda tym razem nie jest ono już tylko instytucją społeczną, lecz również sakramentem, w którym spotykają się Bóg i człowiek. Natalia nie bardzo rozumie jego nowe poglądy i słowa, że nic się nie może poszczęścić, gdy człowiek lekceważy najistotniejszą rzeczywistość, w której żyje. Rzeczywistość? - pyta z lekkim szyderstwem. ,,Czy ta cała twoja religia to raczej nie są marzenia wyrosłe z pragnień?" Sigurd odpowiada: ,,Jeżeli masz być uczciwa, Natalio, czy nie przyznajesz mi racji, że wielu z twoich znajomych, którzy mówią, że nie wierzą w Boga, w gruncie rzeczy pragnie, aby istniał i był tą Rzeczywistością, która obejmuje wszystko, jak dłoń i nic nie może się wymknąć między Jego palcami?" Nie, musi przyznać, że Bóg nie jest jej pragnieniem. Nie pojmuje wcale, co to za radość dla Sigurda być chrześcijaninem. Lecz jest tak szczęśliwa, że rozstanie z Sigurdem skończyło się i uważa, że "byłoby pięknie mieć kogoś, komu by można podziękować".


"Wierna żona", oto książka, która mnie poruszyła podobnie jak "Krzak gorejący"  Sigrid Undset. 

Powieść ta jest hymnem na cześć idei chrześcijańskiego małżeństwa, na cześć tradycyjnej instytucji rodziny chrześcijańskiej. Uczciwość chrześcijańska, do której dociera grzesznik w tej powieści, szokuje w czasach powszechnego relatywizmu, kryzysu małżeństwa i rodziny, burzenia ostatnich autorytetów, masowego unieważniania małżeństw i zawierania ponownych ślubów kościelnych, a ostatnio nawet prób dopuszczenia ludzi ze związków niesakramentalnych do przyjmowania Komunii Świętej, Undset pokazuje nam katolicyzm, który dziś chciałoby się nazywać "tradycyjnym", choć  jeszcze niedawno, był... powszechnym... Grzech nie pobłogosławiony a nazwany grzechem prowadzi do nawrócenia nie tylko grzesznika, ale i ludzi z jego otoczenia, nawet tych skrzywdzonych. 

Warto sięgnąć po tę książkę, choć wiem, że jest bardzo trudno dostępna - na pewno jest w bibliotekach w większych miastach. Gdybyście myśleli, że zdradziłam tu zbyt wiele treści, to uprzedzam, że to nic bardziej mylnego - wątek młodej dziewczyny, która swym upadkiem budzi z letargu i prowadzi tym samym do nawrócenia wielu osób jest bardzo ciekawy, a nawet mocno wzruszający. Jeśli nie znajdziecie książki w polskim tłumaczeniu, to zachęcam do sięgania po tłumaczenie na angielski - czyta się dość dobrze. 

Poniżej zostawię Wam jeszcze kilka cytatów w moim tłumaczeniu:

„Myślała, że ​​jest wciąż młoda – wyglądała młodo, czuła się młodo. Ale młodości z wczesnych lat – nie można jej w pełni przypomnieć sobie, gdy już minęła, nie można jej odzyskać, nie można jej symulować”


„I powiem ci jedno: posiadanie dzieci zmienia mężczyznę co najmniej w takim samym stopniu co jego żonę. To znaczy, jeśli w ogóle nadaje się na ojca. To czyni go takim wiarygodnym”


„Patrząc na siostrę, Nathalie przyszło do głowy, że przeciwieństwem młodości nie jest starość, że młodość i starość to tylko etapy tego samego procesu – braku wieku”


„Gdyby tylko mieli dzieci, chętnie zrezygnowałaby ze swojego stanowiska i całą swoją siłę roboczą wykorzystała do zarządzania tym, na co Sigurd był w stanie zarobić. Ale tak się składało, że nie mieli dzieci. I dlatego ofiara byłaby bez znaczenia. I w końcu żyli szczęśliwie przez szesnaście lat, a jedyną więzią między nimi była miłość.


Ich solidarność była silna i pewna, mimo że ich życia były w dużej mierze od siebie niezależne. Bo tacy byli. Ich twórczość to dwa światy, w których jeden zajmował się czymś, o czym drugi nic nie wiedział. Sigurd nie wiedział więcej o sztuce i rzemiośle niż większość wieśniaków, którzy porzucili rzemiosło. A kiedy po raz pierwszy się pobrali, próbował dać jej kurs elektrotechniki – stwierdził, że komiczne było to, że ona i wszystkie inne kobiety spędzały całe życie na obracaniu przełączników, prasowaniu, szyciu, zamiataniu i gotowaniu przy użyciu prądu, tak naprawdę nie wiedząc czegokolwiek na ten temat. Jego gorliwość była tak wielka, że ​​nie mogła oderwać od niego oczu, a to, co mówił, wchodziło jednym uchem i wychodziło drugim”


Czytaliście coś autorstwa Sigrid Undset? Chciałabym, by ta autorka przeżyła w Polsce swoisty renesans... tyle pięknych książek napisała, a tak niewiele się o nich mówi...